#stayhome,

Chleb na zakwasie z maszyny do pieczenia - lifehack - cz.2

/chleb na zakwasie

Z racji, że sporty w czasie "kwarantanny" przybierają nowych kształtów, moim stało się pieczenie chleba i zakwas (między wieloma innymi ;) ).
Pierwsze przygody z pieczeniem chleba, maszyną i drożdżami szwajcarskimi opisywałam tutaj: https://konnowszwajcarie.blogspot.com/2020/03/domowy-chleb-drozdze-i-zakwas-z-serii.html .

Teraz chciałam się podzielić różnymi sztuczkami i przemyśleniami wraz z rosnącą ilością doświadczenia i eksperymentów.

Drożdże

W instrukcji maszyny kolejność składników jest następująca i wynika z tego też aby drożdże nie dotykały wody, cukru ani soli, które na przestrzeni czasu mogą wpłynąć na cały proces:
suche drożdże, mąka, sól, cukier, oliwa/masło, woda

Z racji, że nie byłam w pełni zadowolona z tego jak ten chleb wyrasta, co też przeczytacie w zalinkowanym wyżej wpisie, przed programem do wypiekania włączam dodatkowo program do wyrabiania ciasta, co daje więcej czasu ciastu na wyrobienie się i urośnięcie.

Gdy skończyły się suche drożdże i nie mogłam ich nigdzie dostać, zaczęłam używać zwykłych i zauważyłam, że jednak dobrze jest te drożdże zalać wodą wsypując składniki do maszyny. Tak 1/4 lub 1/3 wody, którą i tak dodajemy do chleba, wlewam bezpośrednio na drożdże.

Zakwas

/zakwas po trzecim dokarmianiu, po dwóch godzinach, linia pokazuje poziom przed karmieniem

Pierwszy zakwas mi się niestety zepsuł. Po jakimś czasie woda, która się z niego wytrącała była brązowa, śmierdział jak zepsute mięso... Nastawiłam nowy i o dziwo, nie dość, że rósł codziennie od pierwszego dnia, to pachniał od początku drożdżami :). Gdy czytałam o tym, że zakwas ma ładnie pachnieć, to nie wierzyłam swoim oczom, bo mój pierwszy od początku pachniał lekko skwaśniałym mlekiem... a przecież nic złego nie zrobiłam...

Wnioski?

Próbując porównać sytuację, następujące czynniki mogły zrobić różnicę:
*pierwszy zakwas
- robiłam gdy grzały kaloryfery (teraz jeśli w ogóle, to grzeją lekko i raczej w nocy),
- używałam jakiejś francuskiej mąki (complet)
- wlewałam wodę z kranu

*drugi zakwas
- kaloryfery nie grzeją lub bardzo lekko
- zrobiłam na jakiejś mące szwajcarskiej
- wlewam przegotowaną wodę
- zmieniam słoik przy karmieniu na czysty

Chleb na zakwasie w maszynie do pieczenia? Da się? 

Wcześniej dla lepszego efektu mieszałam drożdże z zakwasem, ale teraz widząc jak ładnie mi zakwas wyszedł, użyłam tylko zakwasu. Chleb wyszedł znakomity, mimo że w maszynie się ponoć nie udaje!

Instrukcję zasięgnęłam stąd: https://smakowitychleb.pl/chleb-pszenny-na-zakwasie-pszennym-z-automatu/ chociaż chodziło mi jedynie o ilość zakwasu vs. mąka i woda.

Podsumowując kolejność do maszyny, która się sprawdziła + mix mąki jaki użyłam (chociaż to ma mniejsze znaczenie):

1. woda - 380 ml (ale następnym razem dam mniej, bo w trakcie zauważyłam, że ciasto jest zbyt płynne i dosypałam ze 3 łyżki mąki w trakcie wyrabiania)
2. zakwas 180g
3. sól
4. cukier
5. olej (łyżka)
6. mąka - ja dałam około 150g owsianej, 150g pełnoziarnistej i 200g zwykłej białej (zbijam indeks glikemiczny)

Dlaczego tak? Skoro zakwas dokarmiamy wodą wraz z mąką żeby rósł i był aktywny, to najprawdopodobniej do maszyny trzeba go umieścić właśnie pomiędzy tymi składnikami. Chociaż zrobię niedługo eksperymenty w innych kolejnościach.

Maszyna w instrukcji straszy żeby nie dawać więcej niż 400g mąki/500g składników, ale jeśli miksujecie składniki w domu, to według mnie jest ok, nic Wam nie wybuchnie. Zabawa się zaczyna jak kupicie gotowy mix ze sklepu... Z racji, że mąka to także obecnie towar deficytowy, ostatnio mój facet dorwał jakiś mix bezglutenowy (mąka ryżowa i kukurydziana i jakieś ulepszacze...). Po wypieczeniu smakował jak wafel ryżowy, ale urósł tak, że prawie wyleciał mi z maszyny - uważajcie.
W każdym razie nie jestem za kupowaniem gotowych mixów, bo to prawie mija się z celem robienia chleba w domu, którym dla mnie jest to, żeby był zdrowszy i zawsze świeży i nie zsychał się lub nie pleśniał ledwo po kilku dniach.

Poniżej zdjęcia efektu końcowego :). Grudki wynikają z krojenia na gorąco, bo nie mogłam się doczekać żeby zobaczyć, czy nie wyszedł zakalec - nie wyszedł, mimo że się tego obawiałam (zakalec wyszedł mi przy pierwszej próbie na pierwszym zakwasie), bo bardzo słabo rósł w trakcie wyrabiania. Ale w ostatnim momencie i w trakcie pieczenia zaskoczył. Mam nadzieję, że komuś pomogłam.

/chleb na zakwasie z maszyny
/ chleb na zakwasie z maszyny



1 komentarze:

Aby zadbać o kulturę i merytorykę wypowiedzi oraz uniknąć spamu komentarze na tym blogu są moderowane. Bywam mocno zalatana, więc z góry przepraszam za opóźnienie w akceptacji bądź odrzuceniu komentarza.

Chardonnay,

Nowozelandzkie wina warte uwagi

/wina nowa zelandia

Zrealizowaliśmy swoje marzenie - zwiedziliśmy Nową Zelandię od południa do północy. Zdjęcia z wycieczki możecie przejrzeć na instagramie KonnowSzwajcarię - KLIK. Jeszcze nie raz pojawi się artykuł nawiązujący do tego wspaniałego kraju i jakże bliskiego Szwajcarii. Są Alpy (tak Nowa Zelandia też ma alpejskie pasmo górskie), jeziora, winnice, a słynne kurorty zapożyczają nawet z CH nazewnictwo (np. hotel st moritz).

Tym razem chciałam wspomnieć co nieco o winach, które może nie były optyką mojej wycieczki, ale jak pewnie się domyślacie - mają niewiele wspólnego z winami eksportowymi. Nie jestem też wielkim znawcą wina, ale już Szwajcaria mnie trochę na ten temat przetrenowała, o czym przeczytacie np. TU - KLIK. Byliśmy raptem może w dwóch winnicach i to zupełnie przypadkiem, a większość zaopatrzenia i tak robiliśmy w zwykłych sklepach typu Countdown, 4square i inne delikatesopodobne. W Queenstown za to skorzystaliśmy z chwili na spacer po mieście, aby zajrzeć do profesjonalnego sklepu z winami. 

Wnioski? 
Wina Nowozelandzkie są bardzo podobne do Szwajcarskich, zarówno wytrawnością, głębią, bukietem, jak i ... ceną. Możliwe, że wynika to z podobnego klimatu, niskiego zanieczyszczenia, jak i wyspiarskiej izolacji. No, może mają więcej bryzy morskiej ;).
Wracając do cen i cytując samą siebie z artykułu o Szwajcarskich winach:

Zasada podstawowa jest chyba już większości znana, ale jeśli nie, to przytoczę ponownie: do 10chf - wina stołowe, niezbyt lotnej jakości; 10-15chf wina stołowe zdatne do użytku, 15-25 chf - nieważne co kupisz powinno być dobre, powyżej 25chf - klasa. Na przekór Szwajcarom - nie trzeba kupować wina za 100chf żeby było dobre. Na przekór Francuzom i Włochom - tak, wino szwajcarskie jest dobre. Na przekór Polakom - niestety, 10chf to "najtańsze" wino.

Przypominam, że NZD do CHF to jakieś 0,6, więc dosłownie można przyjąć podobne założenia jak wyżej. Co to dla nas znaczy?

"Myth busters" nowozelandzkiego wina:
- jeśli gdziekolwiek na świecie kupisz nowozelandzkie wino wartości 10 euro czy 40zł nie spodziewaj się, że będzie dobre - ono musiało przelecieć do Ciebie kilkanaście tysięcy kilometrów, przejść wszelkie cła i akcyzy...
- nowozelandzkie wino jest genialne i trzyma standard jakościowy (tak jak i szwajcarskie), jednak nie należy do tanich, bo i ceny ma szwajcarskie,
- nawet w zwykłym sklepie czy dyskoncie można kupić bardzo dobre wino,
- nawet najdroższe wina potrafią być na zakrętkę, a nie na korek co nie świadczy o jakości - Nowozelandczycy nie mają korka, sprowadzają go z Portugalii... razem z kornikami... Wiele winnic straciło niesamowite ilości wina, które zepsuło się przez trefne korki, więc dali sobie spokój z pozoranctwem.

Zanim przejdę do listy polecanych win (dla niecierpliwych - scroll do końca), chciałabym jeszcze wspomnieć o tym, gdzie to wino w Nowej Zelandii rośnie, skoro południe to baza wypadowa na Antarktykę z ogromną ilością opadów deszczu przez zderzające się fronty oceaniczne hamowane górami, a północ to "suche" wulkany i gejzery. Ponadto, Nowa Zelandia przez swoją izolację ma zupełnie inną gamę roślinności, niż ta znana nam w Europie, więc wszystko "zachodnie", co tam znajdziemy, zostało tam sprowadzone ("na siłę"). Ma też dość trudne, pagórkowate bądź górzyste ukształtowanie terenu i polega na imporcie materiałów. W rolnictwie przeważają bardziej praktyczne branże jak owczarstwo (i futro, i mięso, i mleko, i wystarczy wypaść...). No to gdzie to wino?

Najsłynniejsze regiony winne to: Marlborough, Martinborough, Hawke's Bay, pozostałe pięknie przedstawia poniższa mapa. Wyżej wymienione mają najbardziej sprzyjający klimat do uprawy wina, największe nasłonecznienie, sympatyczne ukształtowanie terenu i mniejsze ryzyko trzęsienia ziemi czy wybuchu wulkanu niż inne teoretycznie sprzyjające tereny.

Marlborough - w skład tego regionu wchodzi Wairau Valley, którą Maori nazywali "dziurą w chmurach". Jest to jeden z najbardziej nasłonecznionych regionów z bardzo bogatą i zróżnicowaną glebą, która pozwala na uprawianie różnorodnych odmian wina. Stał się słynny w 1980 roku za swoje Sauvignon Blanc.

Martinborough - osada z czasów kolonialnych porównywana klimatem i glebą do francuskiej Burgundii. Jak możecie się domyślać pozwala im to na produkcję doskonałych Pinot Noir,  Sauvignon Blanc i Syrah.

Hawke's Bay - jeden z najstarszych i największych regionów winiarskich w Nowej Zelandii słynący z Merlot i Cabernet. Biorąc pod uwagę, że osobiście Merlot kojarzy się z szwajcarskim Ticino, bądź północnymi Włochami, domyślam się, że tak można porównać tamtejsze warunki do naszych, dla lepszego ich zrozumienia.

źródło: https://www.nzwine.com/en/our-regions/


Do rzeczy, w zakresie 15-40 chf, z wyjątkiem jednego wina, gorąco polecam poniższe pozycje i jestem ciekawa, czy da się je znaleźć w Europie, kolejność alfabetyczna:

/

Próbowaliście już win z Nowej Zelandii? Macie swoje ulubione?


Shingle Peak Sauvignon Blanc

Vidal Reserve Syrah

Palliser Estate Sauvignon Blanc

Mills Reef Elspeth Chardonnay

Te Awa Single Estate Syrah

Paroa Bay Chardonnay


0 komentarze:

Aby zadbać o kulturę i merytorykę wypowiedzi oraz uniknąć spamu komentarze na tym blogu są moderowane. Bywam mocno zalatana, więc z góry przepraszam za opóźnienie w akceptacji bądź odrzuceniu komentarza.