ciekawostki,

Jeż co mięsa nie chciał

23:20:00 aleqs 0 Comments


Drodzy Państwo, oto jeż. Jeż Henryk. Prawie od momentu, gdy się wprowadziliśmy do naszego mieszkania nawiedza nasz ogródek. Na początku był odważniejszy i żwawszy, bo potrafił przebiec przez środek ogródka prawie pod moje nogi czy wpaść z wizytą pod drzwi.


Henryk, bo po francusku jeż, to "hérisson". Przy czym w wymowie brzmi to komicznie bez h, a jeszcze komiczniej jak chodziłam po okolicznych sklepach pytając o domek dla jeża moją niewybredną francuszczyzną...

Obecnie jeż Henryk jest już kapkę śnięty, nawet przez chwilę chyba go nie było (był epizod śniegu w międzyczasie, ale znów wróciło naście stopni). Zawsze oznajmia swoją obecność bardzo charakterystycznym szelestem w krzakach bądź nawet głośnym "glamaniem" czegoś, co upolował. Nie wiem ile ma zębów, ale wystarczająco, żeby hałasować jak stado kotów. A jego hałas rozpoznaję, bo poprzednio mieszkałam w przeuroczej kamienicy koło parku, w której ogródku była nawet rodzinka jeży. Również niezbyt płochliwa i biegająca tu i ówdzie między kotami i korpo-spacerowiczami.

Szanowni Państwo, przygoda z Henrykiem dużo mnie nauczyła. Otóż jeże są mięsożerne i nie jedzą jabłek. Jeśli ważą powyżej 700g, to przeżyją zimę, a jak nie - to marne sząsę (Henryk wyrabia normę, na oko). Hibernują na zimę w kupach liści i temu podobnych miejscach (więc warto nie sprzątać za dokładnie ogródka). Można im nawet naszykować specjalny domek na zimę wyściełany np. siankiem. 

Moje podróże po rozmaitych sklepach zakończyły się konstatacją i miłą poradą osoby z zoologicznego, że najprościej będzie kupić po prostu domek dla królika. Pomyślę jeszcze nad tym, bo nie wiem na ile Henryk darzy nas sympatią i czy zechciałby z nami zostać.

Najciekawsze w tej całej historii jest to, że nie dał się niczym sensownym nakarmić. 
Jabłko to był epic fail, ale kiełbasy też nie chciał, a na kocią karmę zleciały się wszystkie koty z okolicy...
Niemniej gdy już myślałam, że może wystraszyłam Henryka kiełbasą i nadopiekuńczością - wrócił... Tam gdzie wyrzucałam ptakom chleb i zakalce z ciasta...

Kochani, co jak co, ale Szwajcarskie Blabliblu kocha moje serniki, a Henryk... moje zakalce. Wege go nie nazwę, ale na pewno jest to dziwny jeż... :/

0 komentarze:

Aby zadbać o kulturę i merytorykę wypowiedzi oraz uniknąć spamu komentarze na tym blogu są moderowane. Bywam mocno zalatana, więc z góry przepraszam za opóźnienie w akceptacji bądź odrzuceniu komentarza.