Aga Bestry,
Wszyscy koniarze powinni lub zdają sobie sprawę z tego jak ważne jest dbanie o końskie uzębienie. Laicy bądź naturalsi powiedzą "bo koń w naturze nie miał dentysty", a ja na to powiem - a człowiek w naturze siedział w jaskini i umierał w wieku 30 lat (i też nie miał dentysty).
Najczęstszy problem z końskim uzębieniem, to fakt, że konie nawykowo najczęściej przeżuwają kręcąc szczęką w jedną stronę (ludzie też tak mają, że np. częściej przeżuwają którąś stroną). Póki konika nie użytkujemy, to w zasadzie nie sprawia większego problemu poza faktem, że koń po wielu latach braku regulacji zgryzu będzie gorzej przeżuwał (co poskutkuje w gorszym trawieniu i przyswajaniu pokarmu) albo w ogóle przestanie jeść i stanie się apatyczny (i zdechnie).
Jakiś czas temu odnaleziono prehistoryczne szczątki koni, wśród których pamiętam, że była całkiem nieźle zachowana czaszka i szczęka ukazująca bezsprzecznie fakt, że koń padł... Z GŁODU, bo jego krzywy zgryz nie pozwalał mu dobrze się odżywić.
Dziś naturalna selekcja nie jest tak drastyczna i w hodowli interesuje nas przede wszystkim czy koń dobrze skacze albo ładnie chodzi albo ładnie wygląda, a nie czy ma równą szczękę, więc koni z wadami zgryzu jest proporcjonalnie coraz więcej (bądź nasza świadomość problemu jest coraz większa).
Moje futro ma dość klasyczne problemy, czyli jednostronne przeżuwanie i lekko cofniętą dolną szczękę, co powoduje tworzenie się tzw. "haczyków" z tyłu i ostrych krawędzi. Problem ostrych krawędzi dotyczy większości koni, więc nie myślcie, że Waszego to nie dotyczy, lepiej sprawdzić ten fakt z weterynarzem. Nasz problem wymaga regulacji plus minus co rok, przy czym jedni weci powiedzą, że jestem przewrażliwiona i zalecą co półtora roku, a inni powiedzą, że dla pełnego komfortu zwierzęcia lepiej co np. 8 miesięcy.
Niedawno miałam okazję skorzystać z szwajcarskiego specjalisty dentysty. Przyznaję, nie robiłam researchu takiego jak bym zrobiła w Polsce (forum, artykuły, opinie, polecenia), wyłącznie pogadałam w stajni z paroma osobami i wybrałam osobę, która i tak i tak miała do nas przyjechać, ale jak się okazało - która jest jednym z 3-4 specjalistów dentystów w całej Szwajcarii.
Końskich dentystów ogółem jest sporo, po "jakichśtam" kursach, jest też spory napływ frontalierów, którzy jak wszystko - zrobią za pół ceny, ale niekoniecznie dobrze. W moim słowniku "specjalista dentysta", to dyplomowany weterynarz, który poświęcił swoją karierę przede wszystkim końskiemu uzębieniu i robi wszystko co się da przede wszystkim w tym kierunku. Uwierzcie, takich ludzi jest naprawdę niewielu. W Polsce kojarzę może dwóch.
Mimo wszystko w Polsce przyjęłam zasadę "lekarz rodzinny", czyli miałam Panią weterynarz, która była moim pierwszym kontaktem i którą wzywałam do wszystkich spraw, bo wiedziałam, że jest na tyle szczera i kompetentna, że jeśli jakieś zagadnienie będzie wymagało specjalisty, to mnie do niego skieruje, a resztę załatwi własnoręcznie. Więc ona też robiła futrzakowi zęby i jak się okazuje - bardzo dobrze, bo wezwany przeze mnie Szwajcar oznajmił, że "w tej Polsce to musimy mieć świetnych weterynarzy, bo ma mało roboty i jest dobrze prowadzony koń". Gdyby ktokolwiek w okolicach mazowieckiego szukał bardzo dobrego weterynarza - z ręką na sercu polecam Agnieszkę Bestry. Z tego co kojarzę specjalizuje się ona w ortopedii, ale jako tzw. koński internista sprawdza się doskonale, a i jak się okazuje - jako dentysta też.
Ów Szwajcar to Yann Panchaud (podaję, gdyby ktoś miał taki ekskluzywny problem jak mój), z krwi i kości, profesjonalny, punktualny, mający dla nas wystarczającą ilość czasu (bez pośpiechu) i kolejny raz potwierdzający w moim przypadku regułę, że Szwajcarzy mają smykałkę i do biznesu i do relacji międzyludzkich i są świetnymi profesjonalistami. Coraz częściej przekonuję się, że jeśli mam wybrać jakąś usługę, to lepiej szukać w Szwajcarii niż ponad granicami. Wiadomo, wszędzie znajdą się jakieś "kwiatki" i mówi się, że szwajcarskie usługi są mało proklienckie - ale jeszcze tego nie doświadczyłam, za to miałam już różne przejścia z Francuzami.
Ząbki zrobione, koń zadowolony - co ma koń do tego? A na przykład to, że wcześniej mimo sedacji potrafił się wyrywać, a po zabiegu bywał "obrażony". Pan Yann zrobił tak, że koń zabieg przespał w bezruchu mimo małej dawki środka, wszystko robił delikatnie i z wyczuciem, dużo sprawdzając czy na pewno jest dobrze (perfekcjonista, trochę w niemieckim stylu pedantyzmu), wszystko przebiegło na spokojnie, wszystko mi pokazywał i tłumaczył (jestem dumna ze swojej wiedzy i wyczucia do koni, wzorowy ze mnie klient, który jak powiedział, tak się okazało w pysku), pochwalił polskich weterynarzy, opowiedział trochę o Szwajcarii i Szwajcarach itd.
Jak poznać, że koń potrzebuje dentysty? W przypadku mojego kopyta problem zaczyna się od "ucieczki", koń niekontrolowanie przyspiesza, co nie jest w jego naturze, bo mimo że miewa swoje humory, to zawsze bardzo się stara współpracować. Później zaczyna bronić się przed ręką/kontaktem/wędzidłem. W przypadku mojego wyglądało to tak, że uciekał z kontaktu z prawej ręki, niezależnie czy była wewnętrzna czy zewnętrzna, wychodząc nad wędzidło, blokując prawą stronę, lub "uwalając się" na prawej ręce. Fakt, każdy z nas też ma silniejszą i słabszą stronę i moja prawa strona jest ewidentnie za silna, ale jeśli porównam swoje wrażenia z jazdy sprzed robienia zębów, do jazd z okresu kiedy zęby są ok, to jest ogromna różnica. Czasem opisywane przeze mnie problemy są ewidentne, a czasem, jak w przypadku mojego "macho" trzeba mieć dobre wyczucie jeździeckie, bo nie jest to bardzo widoczne. W ostatecznym stadium mojego przypadku po założeniu ogłowia koń otwierał pysk i przeżuwał z otwartym pyskiem tak jak by coś mu utknęło w buzi zamiast po prostu pomemlać wędzidło i zamknąć pysk. Przy dopinaniu nachrapnika także nadymał chrapy i rozstawiał szczękę tak, żeby nie dopiąć za mocno. Wszystkie powyższe symptomy nie są charakterystyczne dla mojego zwierzaka.
Niemniej uważajcie! Problemy z wchodzeniem na wędzidło, usztywnieniami, mogą być też spowodowane problemami z kręgosłupem, naciągnięciami lub naderwaniami mięśni bądź innymi problemami np. natury ortopedycznej. U nas sprawa była ewidentna, bo już znam swoje zwierzę i wiem jak je czytać, a zanim pierwszy raz zrobiłam mu zęby, to też najpierw patrzyliśmy na kręgosłup i ewentualne kulawizny.
Ponadto! Zęby mogą być przyczyną problemów ortopedycznych, jeśli nie dbamy o nie regularnie, właśnie przez to, że koń systematycznie się usztywnia!
Reasumując: do dentysty marsz i "och ach" ta Szwajcaria :).
Koński dentysta w Szwajcarii
/wikimedia commons |
Wszyscy koniarze powinni lub zdają sobie sprawę z tego jak ważne jest dbanie o końskie uzębienie. Laicy bądź naturalsi powiedzą "bo koń w naturze nie miał dentysty", a ja na to powiem - a człowiek w naturze siedział w jaskini i umierał w wieku 30 lat (i też nie miał dentysty).
Najczęstszy problem z końskim uzębieniem, to fakt, że konie nawykowo najczęściej przeżuwają kręcąc szczęką w jedną stronę (ludzie też tak mają, że np. częściej przeżuwają którąś stroną). Póki konika nie użytkujemy, to w zasadzie nie sprawia większego problemu poza faktem, że koń po wielu latach braku regulacji zgryzu będzie gorzej przeżuwał (co poskutkuje w gorszym trawieniu i przyswajaniu pokarmu) albo w ogóle przestanie jeść i stanie się apatyczny (i zdechnie).
Jakiś czas temu odnaleziono prehistoryczne szczątki koni, wśród których pamiętam, że była całkiem nieźle zachowana czaszka i szczęka ukazująca bezsprzecznie fakt, że koń padł... Z GŁODU, bo jego krzywy zgryz nie pozwalał mu dobrze się odżywić.
Dziś naturalna selekcja nie jest tak drastyczna i w hodowli interesuje nas przede wszystkim czy koń dobrze skacze albo ładnie chodzi albo ładnie wygląda, a nie czy ma równą szczękę, więc koni z wadami zgryzu jest proporcjonalnie coraz więcej (bądź nasza świadomość problemu jest coraz większa).
Moje futro ma dość klasyczne problemy, czyli jednostronne przeżuwanie i lekko cofniętą dolną szczękę, co powoduje tworzenie się tzw. "haczyków" z tyłu i ostrych krawędzi. Problem ostrych krawędzi dotyczy większości koni, więc nie myślcie, że Waszego to nie dotyczy, lepiej sprawdzić ten fakt z weterynarzem. Nasz problem wymaga regulacji plus minus co rok, przy czym jedni weci powiedzą, że jestem przewrażliwiona i zalecą co półtora roku, a inni powiedzą, że dla pełnego komfortu zwierzęcia lepiej co np. 8 miesięcy.
Niedawno miałam okazję skorzystać z szwajcarskiego specjalisty dentysty. Przyznaję, nie robiłam researchu takiego jak bym zrobiła w Polsce (forum, artykuły, opinie, polecenia), wyłącznie pogadałam w stajni z paroma osobami i wybrałam osobę, która i tak i tak miała do nas przyjechać, ale jak się okazało - która jest jednym z 3-4 specjalistów dentystów w całej Szwajcarii.
Końskich dentystów ogółem jest sporo, po "jakichśtam" kursach, jest też spory napływ frontalierów, którzy jak wszystko - zrobią za pół ceny, ale niekoniecznie dobrze. W moim słowniku "specjalista dentysta", to dyplomowany weterynarz, który poświęcił swoją karierę przede wszystkim końskiemu uzębieniu i robi wszystko co się da przede wszystkim w tym kierunku. Uwierzcie, takich ludzi jest naprawdę niewielu. W Polsce kojarzę może dwóch.
Mimo wszystko w Polsce przyjęłam zasadę "lekarz rodzinny", czyli miałam Panią weterynarz, która była moim pierwszym kontaktem i którą wzywałam do wszystkich spraw, bo wiedziałam, że jest na tyle szczera i kompetentna, że jeśli jakieś zagadnienie będzie wymagało specjalisty, to mnie do niego skieruje, a resztę załatwi własnoręcznie. Więc ona też robiła futrzakowi zęby i jak się okazuje - bardzo dobrze, bo wezwany przeze mnie Szwajcar oznajmił, że "w tej Polsce to musimy mieć świetnych weterynarzy, bo ma mało roboty i jest dobrze prowadzony koń". Gdyby ktokolwiek w okolicach mazowieckiego szukał bardzo dobrego weterynarza - z ręką na sercu polecam Agnieszkę Bestry. Z tego co kojarzę specjalizuje się ona w ortopedii, ale jako tzw. koński internista sprawdza się doskonale, a i jak się okazuje - jako dentysta też.
Ów Szwajcar to Yann Panchaud (podaję, gdyby ktoś miał taki ekskluzywny problem jak mój), z krwi i kości, profesjonalny, punktualny, mający dla nas wystarczającą ilość czasu (bez pośpiechu) i kolejny raz potwierdzający w moim przypadku regułę, że Szwajcarzy mają smykałkę i do biznesu i do relacji międzyludzkich i są świetnymi profesjonalistami. Coraz częściej przekonuję się, że jeśli mam wybrać jakąś usługę, to lepiej szukać w Szwajcarii niż ponad granicami. Wiadomo, wszędzie znajdą się jakieś "kwiatki" i mówi się, że szwajcarskie usługi są mało proklienckie - ale jeszcze tego nie doświadczyłam, za to miałam już różne przejścia z Francuzami.
Ząbki zrobione, koń zadowolony - co ma koń do tego? A na przykład to, że wcześniej mimo sedacji potrafił się wyrywać, a po zabiegu bywał "obrażony". Pan Yann zrobił tak, że koń zabieg przespał w bezruchu mimo małej dawki środka, wszystko robił delikatnie i z wyczuciem, dużo sprawdzając czy na pewno jest dobrze (perfekcjonista, trochę w niemieckim stylu pedantyzmu), wszystko przebiegło na spokojnie, wszystko mi pokazywał i tłumaczył (jestem dumna ze swojej wiedzy i wyczucia do koni, wzorowy ze mnie klient, który jak powiedział, tak się okazało w pysku), pochwalił polskich weterynarzy, opowiedział trochę o Szwajcarii i Szwajcarach itd.
Jak poznać, że koń potrzebuje dentysty? W przypadku mojego kopyta problem zaczyna się od "ucieczki", koń niekontrolowanie przyspiesza, co nie jest w jego naturze, bo mimo że miewa swoje humory, to zawsze bardzo się stara współpracować. Później zaczyna bronić się przed ręką/kontaktem/wędzidłem. W przypadku mojego wyglądało to tak, że uciekał z kontaktu z prawej ręki, niezależnie czy była wewnętrzna czy zewnętrzna, wychodząc nad wędzidło, blokując prawą stronę, lub "uwalając się" na prawej ręce. Fakt, każdy z nas też ma silniejszą i słabszą stronę i moja prawa strona jest ewidentnie za silna, ale jeśli porównam swoje wrażenia z jazdy sprzed robienia zębów, do jazd z okresu kiedy zęby są ok, to jest ogromna różnica. Czasem opisywane przeze mnie problemy są ewidentne, a czasem, jak w przypadku mojego "macho" trzeba mieć dobre wyczucie jeździeckie, bo nie jest to bardzo widoczne. W ostatecznym stadium mojego przypadku po założeniu ogłowia koń otwierał pysk i przeżuwał z otwartym pyskiem tak jak by coś mu utknęło w buzi zamiast po prostu pomemlać wędzidło i zamknąć pysk. Przy dopinaniu nachrapnika także nadymał chrapy i rozstawiał szczękę tak, żeby nie dopiąć za mocno. Wszystkie powyższe symptomy nie są charakterystyczne dla mojego zwierzaka.
Niemniej uważajcie! Problemy z wchodzeniem na wędzidło, usztywnieniami, mogą być też spowodowane problemami z kręgosłupem, naciągnięciami lub naderwaniami mięśni bądź innymi problemami np. natury ortopedycznej. U nas sprawa była ewidentna, bo już znam swoje zwierzę i wiem jak je czytać, a zanim pierwszy raz zrobiłam mu zęby, to też najpierw patrzyliśmy na kręgosłup i ewentualne kulawizny.
Ponadto! Zęby mogą być przyczyną problemów ortopedycznych, jeśli nie dbamy o nie regularnie, właśnie przez to, że koń systematycznie się usztywnia!
Reasumując: do dentysty marsz i "och ach" ta Szwajcaria :).
Podziwiam, ja wolę patrzeć na konie z daleka :)
OdpowiedzUsuńJeśli mieszkasz w Romandii to nie obrażę się za fotografa :) Skoro z daleka to z dobrym zoomem :) Rzadko jeżdżę z trenerem, więc wszelkie nagrania i zdjęcia są bezcenne do samokontroli.
Usuń