Z racji, że postanowiłam usunąć swojego poprzedniego bloga, co lepsze (uniwersalne i ponadczasowe) teksty przerzucam tutaj. Tamten blog z założenia miał być blogiem branżowym, ale zrobił się na nim taki chaos moich niespokojnych myśli, że lepiej było go ukatrupić niż reanimować.
Poniższy tekst datuje się na 9.12.2015, enjoy!
___________________________________________________
Wiele
kobiet nie zdaje sobie sprawy ze swojej sytuacji (poświęcając zbyt
wiele dla związku lub drugiej osoby), a mężczyźni hołdują swojemu ego i
lenistwu (bo jest zupa i pranie i mam gdzie wracać, co z tego, że to
"gdzie" nas nie satysfakcjonuje, ważne że w ogóle jest). A potem dziwią
nas zdrady, konflikty, samotność w związku, bycie nieszczęśliwym w życiu
albo że coś się "nagle" rozpada.
Na szczęście w nieszczęściu upublicznianych jest coraz więcej prac naukowych, które pomagają otworzyć oczy i przebudzić naszą świadomość.
Spójrzcie proszę na swoje życie i doświadczenia.
"Nie ma zmiłuj. Większość związków, w które wchodzimy, rozpada się i w
zasadzie pozostaje tylko kwestia kiedy ma to nastąpić. Trzymając się
statystyk – zwykle następuje zbyt późno. Przynajmniej dla jednej ze
stron." Jason Hunt
Jak często sterują Wami złudzenia:
--UŁUDA: NIE MA IDEAŁÓW, a ten jest przynajmniej mój (lepsze to co znamy niż to, czego nie znamy)
-"to i to jest źle, ale nadrabia tym i tym"
(drastyczny
przykład: pije i bije, ale przeprasza i daje kwiaty albo bardziej
płytkie: nie pozwala mi spotykać się ze znajomymi i doprowadza mnie
codziennie do płaczu, ale jest taki przystojny/piękna i "tak bardzo mnie
kocha"...)
--UŁUDA: STABILNOŚĆ
-"daje mi poczucie stabilności"
(niestety
najczęściej okupione poświęcaniem własnego ja, np.: "bo jest taki
poważny/-a, dojrzały/-a, myśli o wspólnej przyszłości..." albo gorzej
"jest ze mną już tyle czasu, to coś znaczy...", a Ty stajesz się
nim/nią, nie będąc sobą w tym związku i realizujesz jego/jej plan lub
jesteś dodatkiem do jego garnituru/jej sukni, a w nocy najchętniej
odwracacie się do siebie tyłkami, o ile jeszcze w ogóle śpicie razem
albo zamiast seksu ślepicie w swoje smartitems, modląc się żeby żadne
czegoś od siebie nie chciało)
--UŁUDA: UCZUCIA
- "wkurwia mnie, ale mnie kocha"
(skąd
wiesz, że on/ona Cię kocha, że to jest miłość i w takim razie czy Ty go
kochasz? Czy tylko łudzisz się, że lepiej być z kimś niż samemu? Jeśli w
Twoich odczuciach przeważają negatywne emocje, a już nie daj boże
doszłaś/doszedłeś do fazy publicznej eskalacji problemów, to nawet jeśli
ta miłość istniała - wypaliła się dawno i tańczycie na jej zgliszczach)
Wszyscy
w dzisiejszym zagonionym i niestabilnym świecie próbujemy się na siłę
odnaleźć wiedzeni wpojonymi przekonaniami, wyssanymi z mlekiem matki
wzorcami, duplikowanymi schematami kulturowo-społecznymi, sprowadzani na
manowce bardziej lub mniej uświadomionymi problemami psychicznymi
(a prawda poniekąd jest taka, że zdecydowana większość, o ile nie
wszyscy, mamy jakiś problem. Happy end jest tylko wtedy, gdy
wykorzystujemy ten problem konstruktywnie i wyciągamy wnioski z naszych
doświadczeń, co chyba jest rzadkością).
Pamiętaj, że
nie stworzysz zdrowej relacji z drugim człowiekiem, nawet jeśli będzie
ideałem, jeżeli nie przepracujesz sam/-a ze sobą Twoich relacji
rodzinnych i doświadczeń z poprzednich związków ani tego kim jesteś i
czego chcesz.
"Szczęśliwy w związku z drugą osobą może być tylko ten, kto jest szczęśliwy sam ze sobą."
To
nie jest mit, że kobiety szukają mężczyzn jak swoi ojcowie, a mężczyźni
szukają kobiet jak swoje matki. Nawet jeśli wydaje Ci się, że Twój
rodzic to ktoś, kogo nienawidzisz i nie chcesz mieć z takim typem nic
wspólnego, end of the day lądujesz w łóżku z osobą, która reprezentuje jakieś cechy Twojej najbliższej rodziny.
Ponadto
szukanie w drugiej osobie tego, czego sami w sobie nie mamy, prowadzi
do dewaluacji własnego ja i życia czyimś życiem, co w zdecydowanej
większości przypadków dla przynajmniej jednej ze stron kończy się autodestrukcyjnie.
A sekret udanego związku leży na wskroś ogólnie przyjętej zasadzie kompromisu.
Będziesz szczęśliwy, a związek przetrwa, tylko wtedy, gdy Twój partner jest bardzo podobny do Ciebie.
Nie
oznacza to, że macie spędzać ze sobą 24h i robić i myśleć tak samo. Np.
będąc koniarą nie chciałabym mieć faceta koniarza, bo bym go zagryzła
albo on mnie! To, że ktoś ma to samo hobby wcale nie gwarantuje zgodnego
życia. Za to można znaleźć kogoś, kto też będzie miał jakieś hobby,
swoje, swój świat, a jednocześnie nie będzie wchodził z butami w Twój, a
będziecie się wzajemnie wspierać. Pozytywna motywacja do rozwoju nie
musi być związana z robieniem tych samych rzeczy, a leży raczej we
wzajemnym zrozumieniu się i wspieraniu, przeważającym ewentualne
pretensje.
Bardziej chodzi o zgodność charakterologiczną, mentalną, intelektualną.
Bez kompromisów! Im
więcej musisz poświęcać dla drugiej osoby, zmieniać, im częściej musisz
rezygnować z siebie, tego co chcesz, swoich aspiracji, tym więcej
frustracji w takim związku. Ta gra nie rozgrywa się o osławioną nudę czy
"przeciwieństwa się przyciągają". Oczywiście, że się przyciągają, ale
na chwilę, a w stałym związku chcemy być w najlepszym wypadku z lepszą
wersją nas samych, bo to jest gra o ŚWIĘTY SPOKÓJ i rozwój. Niby
konflikty, ścieranie się motywuje do działania i zmiany, "broni przed
nudą". Ale jak to z ogniem bywa: wypala związek i ewentualnie masz
szansę na wprowadzenie zmian wynikłych z tych konfliktów dopiero z inną
osobą, jeśli w ogóle.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Będąc podobni do siebie, uzupełniamy się i motywujemy do pozytywnej zmiany.
Oczywiście, powinniśmy się uzupełniać z partnerem i raczej wybrać takiego, który reprezentuje te cechy, które w sobie lubimy, uważamy za wartościowe, a nie te, które są naszą ciemniejszą stroną. Często niestety zdarza się, że jesteśmy z tą gorszą wersją siebie,
aby gdzieś podświadomie czuć się lepiej, że ktoś też tak ma, żyć ułudą
wzajemnego zrozumienia swoich wad i złego położenia, a i że jesteśmy
może nawet lepsi. To niestety prowadzi do toksycznych związków.
Przeprowadź
test swojego związku, a odpowiedzi w nim dadzą Ci odpowiedź, czy to w
czym tkwisz w ogóle ma sens (włącz racjonalność na tę chwilę, odsuń
uczucia, które mogą być sterowane np. twoimi podświadomymi problemami) :
1. Myśląc o drugiej osobie masz wrażenie lekkości i unoszenia, czy ciężaru, ciągnięcia w dół?
(Analizując
wszystkie moje poprzednie związki - wszyscy moi partnerzy byli
"uwieszeni na mnie". Wampiry/pasożyty energetyczne i życiowe. Wszystkie
są przeszłością.)
2. Wspominając Wasze poznanie się masz pozytywne emocje czy negatywne? Jak często jesteś rozczarowany lub rozżalony?
(Nie
substytuuj swoich pierwszych myśli, że mimo że było chujowo, to teraz
jest dobrze. Ze wszystkich przeszłych związków mam za dużo negatywnych
wspomnień, które tłumaczyłam sobie ww. ułudami rezygnując z moich
ideałów. Wydaje się, że głupia rocznica, poznanie się, walentynki,
wspólny weekend, czy nawet sposób zaręczyn nie mają znaczenia, bo to
przecież facet, nie umie, nie myśli jak kobieta, bo nadrabia czym
innym... NIE! Mają! Skoro dla Ciebie mają, to mają, a szczególnie to jak
je wspominasz. W przeciwnym razie tylko kumulujesz frustracje i związek
stanie na krawędzi.)
3. Mówisz "my", "nas", "nasze", czy "ja", "moje", "ty", "twoje"?
4. Uzupełnij zdanie:
On/Ona zawsze...
On/Ona nigdy...
(Jeśli
pierwsze co Ci przychodzi na myśl jest negatywne, to uwierz mi, w 90%
szans będzie tylko gorzej, a lista "zawsze i nigdy" się wydłuży)
5.
Gdy się kłócicie dzielicie się swoimi odczuciami lub narzekacie czy
atakujecie się personalnie? A może w ogóle następuje ucieczka od
problemu? Urywanie rozmowy, wychodzenie, nie odzywanie się do siebie?
"Najgorsze, co możemy zrobić podczas ostrej wymiany zdań, to wyrazić
pogardę i sarkazm. Przewracanie oczami to najbardziej wyraźny znak, że
mamy kryzys w związku. Jest oznaką pogardy i lekceważenia, sugeruje, że
to, co mówi druga osoba, jest nieważne. (...)
Z drugiej strony brak jakiejkolwiek reakcji werbalnej i niewerbalnej,
brak kontaktu wzrokowego, bezruch to oznaki całkowitego wycofania się.
Mogą świadczyć o odczuwaniu małej satysfakcji ze związku i nikłego
zaangażowania." GW, Gottman
(W
momencie gdy "miałam w dupie" kolejne pretensje partnera, czułam się
bezsilna, czekałam "aż się odpierdoli" - to był sygnał, że pora
zakończyć tę farsę, ale trzymałam się jak tonący brzytwy... kobiety tak
mają. Wiadomo, można i warto naprawiać, ale przychodzi taki moment, że
wałkowanie po raz tysięczny tych samych tematów nie ma sensu, a z tą
właściwą osobą do takich sytuacji po prostu nie dojdzie. Za to w
związkach, w których dochodzi do eskalacji werbalno-personalnej, a nie
daj boże publicznej, konfliktów wraz z narastającą frustracją, po czasie
zaczyna dochodzić nie tylko do agresji słownej...)
6. Czy masz poczucie przeważania negatywnych emocji nad pozytywnymi?
"Jeśli doszło już do kłótni, musimy naprawić atmosferę. Nie wystarczy
jednak zwykłe "przepraszam", mówią psychologowie z University of
Washington. Analizując zachowanie, gesty, słowa dyskutujących małżonków,
badacze zauważyli pewną zależność. W stabilnych małżeństwach na każde
jedno negatywne zachowanie (złe słowo, wywrócenie oczami, wybuch złości)
pojawiało się aż pięć pozytywnych (uśmiech, dotyk, pocałunek, miłe
słowo). Im gorsza proporcja dobrych do złych zachowań, tym większe
zagrożenie rozpadem małżeństwa. Ta prosta reguła "pięć do jednego"
sprawdza się podobno w każdym związku.
Ale nie czekajmy z bukietem róż, aż nadarzy się okazja do przeprosin.
Dajmy te kwiaty już dziś. Po prostu. Dlatego że żona miała owocny dzień w
pracy i chcemy to razem uczcić. Mąż wygrał mecz, zakończył ważny etap
projektu. Otwórzmy wino. Przybijmy piątkę. Pary, które potrafią
świętować pozytywne wydarzenia, wzmacniają swój związek." GW, University of Washington
7. Jak Twój partner lub Ty reagujesz na informacje o sukcesie swojej połówki?
"Rodzaje reakcji badacze podzielili na cztery typy. Aktywna
konstruktywna, czyli entuzjastyczna i pełna zainteresowania. Pasywna
konstruktywna, kiedy partner nie mówi za wiele, ale przecież my i tak
wiemy, że nas kocha i wspiera. Aktywna destruktywna, w której partner
widzi nasz sukces w czarnych barwach i wieści zagrożenia. I ostatnia,
pasywna destruktywna, gdy brak reakcji jest brakiem jakiegokolwiek
zainteresowania. Dwie ostatnie reakcje źle świadczą o jakości związku i w
badaniach małżeństwa te wypadły bardzo słabo pod względem poziomu
zaangażowania, zadowolenia i intymności. Psychologów zaskoczyło, że
również ciche wsparcie partnera nie było wystarczające do bycia
szczęśliwym w związku. Nie wystarczy wiedzieć, że partner nas kocha.
Musimy regularnie otrzymywać dowody miłości i wsparcia. Jedynie pary,
które z fanfarami podchodziły do wszystkich, małych i dużych pozytywnych
wydarzeń, czuły się szczęśliwe." GW, University of California w Los Angeles i University of Rochester
8. Jak spędzacie wspólny czas? Na tym co znacie i z reguły robicie, czy próbujecie nowych rzeczy?
(Robienie
tego co się zna, lubi i nie wymaga nadmienego wysilania się jest
przyjemne, ale można w ten sposób popaść w rutynę, szarość i marazm. Aby
podtrzymywać temperaturę związku warto wspólnie próbować nowych rzeczy,
a najlepiej takich, które przyspieszają bicie serca.)
Związki
nie rozpadają się, bo "za dużo wymagamy od tej drugiej osoby", albo
szukamy ideału, który nie istnieje, tylko dlatego, że jesteśmy z
niewłaściwą osobą. Z tą, która naszych ideałów nie reprezentuje.
"Coraz więcej badań sugeruje, żeby mimo szarej codzienności nie obniżać
poprzeczki. Donald H. Baucom z University of North Carolina przygotował
ankiety składające się z kilkudziesięciu pytań dotyczących oczekiwań
małżonków. Pytał o finanse, rodzinę, seks, religię, obowiązki domowe,
czas wolny, rodzicielstwo. Okazało się, że pary, które miały wysokie,
wręcz idealistyczne oczekiwania względem miłości, zaangażowania i
porozumienia, otrzymywały to, czego chciały. Na drugim biegunie znalazły
się małżeństwa, które niewiele oczekiwały i w konsekwencji mało dostały
od partnerów i od życia." GW, Donald H. Baucom z University of North Carolina
Z
jednej strony "be careful what you wish for", ale z drugiej strony nie
mając marzeń nie masz celu, więc nie narzekaj, że nic nie dostajesz od
życia, albo to co masz nie jest satysfakcjonujące.
Najczęściej
osoby, które spotykam i szczycą się swoim singielskim życiem tłumacząc,
że nie znaleźli swojego ideału, są niestety w błędzie albo sami siebie
oszukują. To nie jest kwestia wygórowanych oczekiwań (to tylko wymówka),
a tego jacy sami jesteśmy. Większość "zdrowych" ludzkich wyobrażeń o
idealnym partnerze (niekoniecznie, że będzie to np. elf) jest
spełnialna, ale to my sami blokujemy się psychicznie przed innymi
ludźmi, uczuciami, związkami i naszym celem nie powinno być "obniżanie
poprzeczki", a praca nad samym sobą.
Jako wisienka na torcie graf, dzięki któremu możesz dostrzec, czy na pewno to jest miłość.