Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Malta. Pokaż wszystkie posty

Malta, czy warto?


Mieliśmy okazję w tym roku do wielu wyjazdów, a na Malcie, po konferencji, zaplanowaliśmy sobie dłuższy pobyt w ramach urlopu przed przeprowadzką. Wszyscy nasi znajomi polecali Maltę, że piękna, że fajnie, raczej wrażenia wokół były pozytywne.

Niestety, to nie jest kraj dla mnie, nie na urlop i do życia raczej też się nie nadaje. Raczej jest to kraj na studencką przygodę... i to by było na tyle.


Komu i co polecę, zanim zacznę marudzić?

Jeśli jesteś młodym człowiekiem, lubisz aktywnie spędzać czas, szybko się nudzisz, lubisz obracać się wśród tłumów ludzi, imprezować - TAK, to jest miejsce dla Ciebie.

Malta słynie przede wszystkim z 3 rzeczy:
- studenckich i młodzieżowych letnich kursów językowych - ze względu na swoją historię i bycie pod władaniem brytyjskim, wszyscy, nawet kierowcy autobusu, bardzo dobrze mówią tu po angielsku.
- raj dla emerytów - podobno ze względu na klimat (toć to prawie Afryka, zawsze ciepło) i wysoki poziom opieki medycznej (też historycznie ugruntowanej, zakon szpitalników)
- raj podatkowy, więc wszędzie są kasyna, bukmacherzy itd.

Co jest fajne w Malcie?

Świetnie rozwiązana komunikacja miejska (krajowa). Do niedawna podobno bardzo kulała pod tym względem, ale obecnie jesteś w stanie dojechać w każdy zakątek wyspy nowoczesnymi busikami z klimą. Tygodniowy bilet bez limitów kosztuje 21 euro dla osoby dorosłej, a pojedynczy bilet o ile mnie pamięć nie myli to około 2 euro.

Można też swobodnie wypożyczyć auto lub skuter albo skorzystać z promu lub wycieczki łódką.

Dużo atrakcji na piechotę lub rowerem. Malta ma mnóstwo atrakcji, od lokalnych restauracji, przez architekturę, muzea, galerie po kluby i bary, które w zasadzie są dostępne "z buta". Wszystko koncentruje się wokół stolicy, Valetty, która ma zaledwie 1 km2... i otaczających ją zatok.

Da się oszczędnie zjeść. Restauracje z zasady są dość drogie (niemieckie ceny), ale wybawieniem są lokalne Pastizzi, w których kupisz lokalne, tradycyjne "ciasteczka", "bułki" lub kawałki pizzy w cenach od 0,10 do 2 euro, w zależności od typu. Tymi dużymi z serem lub groszkiem można się najeść jak obiadem. 2l woda w lokalnym sklepiku to około 1 euro. Za to jeśli chcecie nie żałować wydanych pieniędzy w restauracji, to polecam bary pod namiotami na promenadzie Sliemy od strony otwartego morza i ukrytą między hotelami tam lokalną restaurację z królikiem itp. Te w zatoce są drogie i beznadziejne.

Każdy, nawet podrzędny hotel ma klimatyzację. Ja akurat klimy nie cierpię, od razu choruję na zatoki, ale jest to zdecydowany plus odzwierciedlający też fakt, że jest to cywilizowany kraj.

Większość hoteli ma swoje dachy, na których jest basen lub jacuzzi, lub przynajmniej leżaki.

Da się znaleźć tanie loty. Poleciałam za 500zł w dwie strony z Krakowa. Gdy odpowiednio wcześnie zabookuje się pendolino to i pociąg będzie tani, nawet 90 albo i 40zł w promocji.








 Polecam też pyszną rybkę i piękne widoki w Marsaxlokk lub Marsaskala.



No to o co chodzi? Czemu tak marudzę? "First world problems?"
No nie.

Malta jest zarazem piękna i obrzydliwa.

Ze względu na historię Malty, w której co chwila trafiała pod inne panowanie, a to rzymskie, a to arabskie, a to hiszpańskie, a to francuskie, a to brytyjskie (strategiczne położenie geopolityczne), a jednocześnie bycie jedną z pierwszych kolebek chrześcijaństwa, jest ona niezwykłym miksem kulturowym jednocześnie będąc dość wysoko rozwiniętym i cywilizowanym społeczeństwem.
Maltę mogę zdecydowanie polecić miłośnikom Azji i krajów arabskich, którzy chcą odpocząć od natrętów i czasem przepaści kulturowo-społecznej. Jednym słowem pozachwycać się melanżem kulturowym w cywilizowanych, europejskich warunkach i przyjemnym klimacie.

Niestety historia ta sprawia, że jest wiele rzeczy, które stawiają pod znakiem zapytania, czy to jednak nie trzeci świat. Gdzieniegdzie bidą i smrodem aż piszczy.




Malta śmierdzi. Bywa gdzieniegdzie brudna. Jest ciasna, tłoczna, hałaśliwa.
Zasady ruchu nie istnieją.
Jest przeludniona i na skraju katastrofy ekologicznej - kiedyś płynęły na Malcie 3 rzeki. Dziś nie ma ani jednej ze względu na nadmierną eksploatację wyspy. Rolnictwo ze względu na permanetną suszę ledwo przędzie. A jeszcze w średniowieczu i wcześniej pisano o niej "zielona wyspa". Prezydent zdaje się nie dostrzegać problemu, gdyż jego pałac (Verdala) mieści się w (jedynych) ogrodach Bukett...

Malta to 300% turystyczności i już bardziej turystycznie się nie da. Nie cierpię takich miejsc przesadnie nastawionych na turystów.
Malta to McDonald i KFC. Istnieją lokalne restauracje, ale jest ich mało. Zwykłe knajpy udają, że serwują włoskie jedzenie, ale im to raczej nie wychodzi...
Malta to turbokapitalizm.
Malta to 0 zieleni, naprawdę.
Malta to brak plaży. Są "urwiska", na których można poudawać, że się opalasz, ale tuż znad urwiska gapi się na Ciebie 1000 turystów na minutę, goście hotelowi itd. Jeśli chcesz się wybrać na piaszczystą plażę musisz przejechać całą wyspę do Golden Bay, tej w Melieha nie polecam, "dupa przy dupie". Golden bay i dwie kolejne zatoki w okolicy Popeye Village są przyjemne, spokojne i nawet czasem dobre dla kitesurferów. Od zatoki do zatoki można przejść po wydmach górą (lekki trekking) albo drogą wzdłuż wybrzeża, choć widoki gorsze.

Jeśli chcesz mieć absolutnie święty spokój, a przy okazji coś porobić to zdecydowanie polecam Popeye Village. Wjazd to około 14 euro za dzień, ale możesz korzystać ze wszystkich atrakcji wioski i zapewne ze względu na swoją cenę, nie ma tam takich tłumów jak gdziekolwiek indziej.

Malta jest przesadnie zabudowana. Mieszkańcy, jak i wiele pokoi hotelowych, nie mają okien! A nawet jak mają, to z widokiem na ścianę kolejnego budynku. Jeśli macie klaustrofobię lub naprawdę chcecie wypocząć, to polecam nie oszczędzać na pokoju hotelowym... Albo w ogóle tam nie jechać.

Nie polecam wycieczek na Comino i Gozo. Podróż nie jest tego warta. Wybrzeża nie są ciekawe, atrakcje tych wysp są micro (w porównaniu np. z Sardynią czy wyspami Wenecji), a łódki biorą więcej pasażerów niż mogą! Jedna "łódka" to około 400 pasażerów! A o tej samej godzinie, tą samą trasą, płynie ich tam kilkanaście lub kilkadziesiąt! Fale są dość mocne i jak nie zapolujesz na miejsce siedzące, to jest duża szansa, że skończysz na rufie jako mis mokrego podkoszulka. Nie dajcie się też skusić na all inclusive - jedyna jego funkcja to chyba nachlać się, żeby to przeżyć (piwo do woli) i zapchać żołądek byle g*.

Mnóstwo niemieckiej lub brytyjskiej, wysoce niekulturalnej młodzieży. Ktoś hałasuje? Bywa agresywny? Niebezpiecznie się wygłupia? Śmieci na potęgę? Jest non stop nawalony lub zjarany lub na koksie? Nie szanuje nikogo i niczego? Łał! To nie są Polacy!

Mnóstwo prostytucji i klubów gogo. Są wszędzie!! Aa!!

Do hotelu też bardzo często wchodzi się przez restaurację, klub albo nawet centrum handlowe... i to potrafią być 4*! No i jak tu wypocząć... Może jestem już za stara na to wszystko...

Malta, to kraj, który warto odwiedzić na nie dłużej niż tydzień. Po tygodniu zaczniesz się nudzić i na wszystko wku***.

Resztę znajdziecie w pierwszych z brzegu przewodnikach turystycznych.

Gdybym miała tam jechać jeszcze raz, spędziłabym czas głównie w Golden Bay, Marsaxlokk i Buskett Gardens. Ale sama z siebie, z własnej woli, nigdy tam nie wrócę, chyba że będę miała kryzys w związku i będę chciała sobie odbić ;) haha.