Pokazywanie postów oznaczonych etykietą język. Pokaż wszystkie posty

Co by było gdyby francuski był językiem polskim?

/ źródło obrazka: http://www.frenchcircles.ca/fun/
Im dłużej się uczę tego języka i im bardziej jestem zaawansowana, tym bardziej mnie ten język denerwuje.

Trzeba przyznać, że jest to język artystów, o wysokim kontekście kulturowym, język poetycki, literacki, plastyczny, wysublimowany. Brzmi pięknie. Ale gdy zaczynasz szukać w nim sensu i logiki, to zaczyna tracić swój urok.

Wiadomym jest, że każdy język ze względu na swoją historię zaczyna podtrzymywać pewne wyrażenia czy zasady, które ciężko jest osobom współczesnym uzasadnić, ale w moim osobistym odczuciu francuski wykracza pod tym względem ponad wszelkie możliwe normy.

Akademia mająca stać na straży języka, ale też pracować nad jego unowocześnieniem (a w szczególności ortografii), i która wydaje swoje "święte" słowniki uznawana jest nawet przez samych Francuzów za nadto konserwatywną instytucję. Nie pomaga jej w tym dożywotnie mianowanie jej członków.

Czasem napotkasz na pisownię lub konstrukcję, która kłuje w oczy, ale od specjalistów usłyszysz, że jakiś poeta w którymś tam wieku tak wymyślił i od tamtej pory tak trzeba pisać... I to jest najczęstsze uzasadnienie - historyczno-literackie, często nie uwzględniające w ogóle rozwoju języka na przestrzeni lat.

W mojej opinii język to twór żywy i służący przede wszystkim do komunikacji. Zostawmy poetom to co poetyckie, a ludziom to, co ludzkie. Na przestrzeni lat wszystkie języki w naturalny sposób zaczynają się upraszczać. Lepiej! Roboty stwierdziły, że ludzkie języki są nieefektywne i postanowiły stworzyć własny!

W takim razie co by się stało, gdyby francuski był językiem Polaków? Może polski nie jest kwiatem najprostszych języków, ale można by stwierdzić, że jednym z najbardziej logicznych.

- nie używalibyśmy rodzajników, bo wymawialibyśmy końcówki (w wielu francuskich słowach nie wymawia się końcówek, nawet tych kilometrowych lub zamienia się je w jeden dźwięk, który może być zapisany na milion sposobów, patrz poniżej)

- i uprościlibyśmy ortografię dostosowując ją do wymowy...
jeden prostokąt to jeden i TEN SAM dźwięk
- tam gdzie rodzajniki były potrzebne do poprawnej wymowy - dodalibyśmy odpowiedni wydźwięk do słowa, np.: zamiast "les yeux" (le 'z' ju) liczba mnoga słowa "oczy" byłaby "syeux" albo "zyeux" albo jeszcze prościej bo na kij ten x - "zyeu" (zju)

- dalibyśmy sobie spokój z utrzymywaniem archetypicznego systemu szóstkowego w liczbach i na wzór szwajcarski bądź kanadyjski używalibyśmy "logicznych" nazw liczb: zamiast (99) "quatre-vingt-dix-neuf" (katr-wan-diz-nef; czyli: cztery razy dwadzieścia plus dziesięć i dziewięć) - "nonate neuf" (nonąt nef)

- nie uzgadnialibyśmy formy orzeczenia (czasownika) do dopełnienia - "je l'ai vue danser" - "widziałem ją jak tańczy" - "-e" na końcy "vue" (voir - widzieć) wskazuje na formę żeńską ze względu na "l", które jest skrócone, ale wychodzi na to, że chodzi o "la", czyli "ją". Po polsku francuski absurd brzmiałby: "Ja ją widziałam jak tańczy" - nawet jeśli powiedziałby to mężczyzna.
Frankofoni bronią tych uzgodnień mówiąc, że dzięki temu jest bardziej precyzyjnie, ale co to za precyzja, skoro tylko wiemy kto tańczył (coś w formie żeńskiej), a nie kto mówi? Dopóki widzimy nadawcę komunikatu to super, ale np. w piśmie to już nie jest takie oczywiste. No i o ile łatwiej się wymawia skrócone formy "l'ai" (le) zamiast "la ai" (la e), to jednak nie skracając nie trzeba by było uzgadniać ;)

- nie używalibyśmy osób w zdaniach, ponieważ formę osobową dodalibyśmy do orzeczenia (czasownika) - ujednoznacznilibyśmy odmianę czasowników. Nie mówimy tak jak Francuzi: "Ja idę spać", tylko "idę spać", bo idę jest oczywistą formą dla ja. Francuzi tak zagmatwali swoje odmiany czasowników, że muszą dodać osobę, żeby było wiadomo kto w końcu idzie spać :D.

Reasumując, gdyby francuski był językiem polskim, to nie tworzylibyśmy bezsensownie kilometrowych zdań od konstrukcji po ortografię, bo nie naprawialibyśmy na siłę tego, co sami zepsuliśmy ;). Dla mnie francuski w obecnej formie, to rodzaj zdegenerowanego języka.

Macie jakieś dodatkowe spostrzeżenia co do tego co byśmy po polsku zrobili inaczej?

Jak szybko nauczyć się francuskiego cz.2, czyli jak "zhackować naukę" i przeskoczyć na poziom zaawansowany

/

O tym jak szybko nauczyć się języka od zera pisałam TUTAJ <- . Teraz chciałabym opisać swoje wnioski z intensywnej nauki francuskiego od poziomu A2/B1 do poziomu B2/C1 i porady jak można zrobić to "tanio".

W międzyczasie wertowania książek jestem również na intensywnym kursie, ale głównie po to, żeby się socjalizować i osłuchać, dlatego też uważam, że moje porady nie będą kulą w płot, bo na lekcjach, gdy tłumaczone są nowe zagadnienia językowe - śpię pod stołem, bo mam to już najczęściej opanowane. Dołączyłam do grupy na poziomie końcówki A2 (czyli 2 rozdziały książki A2 do książki B1, korzystamy z Alter Ego) po metodzie wspomnianej w wyżej zalinkowanym poście. Po niecałych trzech miesiącach, w innej szkole językowej miałam test ewaluacyjny, w którym wyszło, że realnie jestem na poziomie B2.2 (tu grupy dzieli się na 3 poziomy, B2.1/B2.2/B2.3 itd, czyli z poziomu A2.3 przeskoczyłam na poziom B2.2, mimo że oficjalnie nadal jestem w grupie B1, a cel osłuchania osiągnięty, bo w szczegółowej analizie wyszło, że słuchanie już na C1.1).

1. Minusy tej metody:
- ograniczone słownictwo - do nadrobienia wg wskazówek w pkt. 2.
- bez chodzenia na kurs z nativem - będziesz mieć mniej możliwości osłuchania się i mówienia, więc Twoje umiejętności będą dość bierne; ale szczerze powiedziawszy, wszyscy wychodzimy z polskiego systemu edukacyjnego z biernym angielskim, a parę dni za granicą i szybko śmigamy w danym języku, więc to najmniejszy ból; ja jestem perfekcjonistką, więc wolę znać język biernie, żeby potem szybko się otworzyć i mówić "od razu" poprawnie, niż nie znając języka próbować "kali być głodny"; nie mam nic przeciwko mówieniu w ogóle, bo dla niektórych to jedyne albo najlepsze rozwiązanie. Lepiej "kali" niż wcale, wszystko zależy od celu i potrzeb, najważniejsze żeby sobie radzić i być skutecznym w tym co się robi i co się chce osiągnąć).

2. Wymagania:
- przynajmniej od czasu do czasu konsultacja z nauczycielem francuskiego - żeby sprawdził problematyczne ćwiczenia, sprawdził każdy list, maila, wypracowanie, które w ramach ćwiczeń sobie napiszesz i przede wszystkim porobił z Tobą ćwiczenia ze słuchania i mówienia. Niemniej nie musi to być regularny i drogi kurs.
- jeśli jesteś za granicą w francuskojęzycznym kraju - czytanie lokalnych, darmowych gazetek wraz z wypisywaniem sobie słówek i wyrażeń do zeszyciku i powtarzanie ich - nawet nie wiesz jak będziesz się cieszyć z każdej gazetki reklamowej ;) ; opcjonalnie przy większym budżecie - książki (niekoniecznie językowe, o literaturze mówię, i inna prasa)
- jeśli masz znajomych za granicą możesz poprosić, żeby wysłali Ci pierwsze lepsze gazetki po francusku.
- jeśli nie masz dostępu do języka "z ulicy", to pozostaje kupowanie literatury bądź prasy online czy w innym Empiku.
* osłuchanie: możesz szukać filmów bądź skeczy po francusku z napisami (youtube, DVD, inne); możesz wyszukiwać francuskie piosenki i słuchać ich śledząc tekst.

Metoda:

1. Kupujesz książki jak na zdjęciu, w sumie nie powinny wynieść więcej jak 200zł, a może i w ramach dobrej promocji albo kupując używki zamkniesz się w 100zł :
- Grammaire progressive du Francais** niveau intermediaire + avance
- Exercices de grammaire en contexte* niveau intermediaire + avance

2. Zaczynasz od EDGEC* intermediaire - każde zagadnienie gramatyczne sprawdzając np. online lub w GPDF**(ale nie robiąc jeszcze ćwiczeń zeń, tylko objaśnienia zagadnień), bo nie są tam wyczerpująco opisane, za to w ** ćwiczenia bywają podchwytliwe, a * jest najłatwiejsza ze wszystkich wymienionych i nauczy Cię na zasadzie małpich odruchów i wbijania sobie konstrukcji do głowy tak, żebyś nie musiał o nich myśleć mówiąc lub słysząc podobne zdania i nie gubił się robiąc bardziej skomplikowane ćwiczenia później.

3. Po skończeniu książki z pkt 2 robisz GPDF** intermediaire (ćwiczenia mają też płytę).

4. Później EDGEC* avance, jak w punkcie 2, sprawdzając dokładniejsze objaśnienia w innych książkach jakie masz lub internecie.

*Będąc gdzieś między 3 i 4 punktem, jeśli w międzyczasie czytasz artykuły, słuchasz (muzyki itp) i piszesz jakieś teksty dla siebie i oddajesz do korekty, prawdopodobnie będziesz gdzieś na przełomie B1/B2.

5. Tadam, bierzesz się za GPDF avance i jesteś wymiataczem. Nic, tylko mówić i ćwiczyć słuchanie.

Jak tylko zdam DELF na poziomie C1 i będę się czuć wystarczająco komfortowo w francuskim, to tą samą metodą wezmę się za kolejny język i już raczej bez kursu, bo będzie to tylko fun i autorozwój, a nie realna potrzeba.

Mam nadzieję, że kogokolwiek zainspirowałam lub pomogłam.

Jak szybko nauczyć się francuskiego i oszczędzić 2000 franków?

Źródło zdjęcia: http://www.sbs.com.au/food/recipes/french-flag-macarons
Ten artykuł powstał dla każdego, kto jest zainteresowany nauką języka francuskiego lub metodą "wciągania" języków nosem, tanio. Niezależnie od tego, czy jesteś zainteresowany Szwajcarią, Francją, czy innymi krajami. Nie gwarantuję, że dla każdego będzie to dobra metoda.

Zanim przejdę do konkretów - trochę ciekawostek. 

Szwajcaria głównie kojarzy się z językiem niemieckim, ale oficjalnie funkcjonują w niej 4 języki: niemiecki (szwajcarski), francuski, włoski i romansz.

źródło: https://www.facebook.com/swissminipeople/?fref=ts
Mimo że jest to kraj multikulturowy, z prawie 30% obcokrajowców wśród swojej populacji i w którym większość obywateli bardzo dobrze zna język angielski - niechętnie będą się nim posługiwać. Znajdziecie co nieco na ten temat tu, u blabliblu: KLIK. Tym mniej chętnie socjalizować. Ostatnimi czasy najbardziej ucieszoną osobą na mój widok jest Pani na poczcie, która zmusiła mnie do rozmawiania po francusku, mimo że jest biegła w angielskim. A myślałam, że już nie można się cieszyć bardziej niż mój koń na widok banana.

http://skandynawiainfo.pl/cztery-mapy-ktore-zmienia-twoje-poglady-na-emigracje/

Jeśli zamierzasz mieszkać w francuskojęzycznej części Szwajcarii, a tym bardziej jeśli we Francji (Francuzom angielski staje gulą w gardle), znajomość francuskiego przynajmniej na poziomie zaawansowanego A2 bardzo Ci pomoże w codzienności.

Moja historia z francuskim to "stosunek przerywany". Uczyłam się go jako nastolatka, a potem poszedł w niepamięć. Niby skończyłam na poziomie B1, ale te 10+ lat później jak sięgnęłam po moje stare podręczniki, to tak jak bym widziała je pierwszy raz... Nie chcę też się stać niewiarygodna co do proponowanego niedługo przeze mnie modelu nauki - przetestowano na osobach postronnych, które francuski widziały pierwszy raz na oczy.

A czemu oszczędzanie 2000 franków i czy to na pewno nie jest wpis reklamowy? 
Intensywny kurs francuskiego w Szwajcarii kosztuje około 500-800 franków miesięcznie, najczęściej średnio 600. Większość z nich twierdzi, że jeden poziom językowy to średnio pół roku (A0->A1->A2 itd). Szkoła, którą wybrałam i ma wszelkie możliwe certyfikacje kosztuje trochę ponad 600 chf i twierdzi, że jeden poziom u nich to 3 miesiące. Z racji, że już języka się uczyłam, zdecydowałam się powtórzyć go sobie w domu, bo z marszu wpadłabym do grupy "zaawansowane A0 albo A1" (nawet nie pamiętałam liczb! null!). Czyli siedziałabym 3 miesiące na kursie po raz n-ty zaczynając francuski od zera i spalając się psychicznie i wyrzucając pieniądze w błoto...
A nie jest to wpis reklamowy, bo wszystkimi swoimi "odkryciami" w Szwajcarii jaram się jak pochodnia i chcę się nimi z Wami dzielić, a najłatwiej mi mówić o tym, co sama przetestowałam, ale możecie wybrać inne, podobne rozwiązania.

No to cóż to za magiczna metoda?

Słowem wstępu: żeby rzeczywiście miała ona dla Ciebie sens i była skuteczna, musisz mieć już opanowany przynajmniej jeden język obcy biegle i/lub mieć łatwość uczenia się języków i/lub słuch muzyczny i/lub smykałkę do logiki, matematyki (bo języki w sumie są schematyczne i logiczne i Ci, których mózgi działają trochę jak komputery - wygrywają). Musicie też być bardzo zmotywowani i/lub "target oriented" (czyli umieć wyznaczać sobie cele i je realizować, np.: 10 stron ćwiczeń dzisiaj albo 2h nauki bez rozpraszaczy typu fb lub tv ;) ), bo uczycie się 100% samodzielnie. Wpadłam na tę metodę ucząc się do matury i CAE. Kilkanaście lat nauki języka angielskiego, a nadal nie byłam w stanie ogarnąć gramatyki i to był zawsze mój najsłabszy punkt, który też hamował moją pewność siebie - ergo - zdolność mówienia w tym języku. Nie wiem czemu, ale ja w ten sposób nie dość, że w końcu pojęłam angielski, to jeszcze zaczęłam w nim mówić i wszystko stało się jasne. Mój mózg trzeba zaprogramować i dopiero zaczyna wypluwać wyniki, a nie wrzucać mu po trochu wszystkiego. Jak tylko brakuje mu jakiegoś klocka - brak zrozumienia najmniejszego elementu, to się blokuje na amen. Też tak masz?
No to do konkretów.

KROK 1
Nabywasz książkę z ćwiczeniami z gramatyki francuskiej (taką, która też wyjaśnia zagadnienia i najlepiej jeśli ma klucz poprawnych odpowiedzi).
40-60zł
Na przykład ja pracowałam z tą: http://hachettefle.pl/exercices-de-grammaire-en-contexte-niveau-dbutant  - jest ona wyczerpująca do poziomu "mid A2" (brakuje w niej future i imparfait, żeby nazwać ją wyczerpującą dla A2).
/hachette/
Dla osoby zaczynającej od zera może to być dość trudna książka.  
Minusy:
- jest absolutnie po francusku (ani grama innego języka)
- nie ma klucza (jest tylko do testów końcowych; odpowiedzi trzeba dokupić osobno)
- wymaga bardzo samodzielnego myślenia - czyli googlowania jeśli czegoś nie rozumiemy
Plusy
- jest absolutnie po francusku - na początku będzie Ci bardzo ciężko, ale jak się nie poddasz i wpadniesz w rytm po kilku pierwszych stronach, to bardzo szybko złapiesz język
- ćwiczenia są sprytnie skonstruowane - nie ma innej odpowiedzi niż jedyna właściwa, zero wątpliwości i bardzo typowe i specyficzne konstrukcje, jednoznaczne
- dużo różnorodnych ćwiczeń i typowe, codzienne słownictwo - nie nudzisz się, ćwiczysz na wiele sposobów i przy okazji ogarniasz "zwykłą" komunikację
- progresywny poziom trudności (bardzo dobra metodologia, łopatologiczna) - najpierw ćwiczysz proste konstrukcje, przypadek po przypadku i stopniowo jest rozwijane zagadnienie, bez zaskoczenia i bez wprowadzania zamieszania co masz w danym momencie zrobić; nie rzucają na głęboką wodę

Na pewno są na rynku inne książki do gramatyki (możecie wybrać sobie sami), ja polecam tę, bo z tą miałam styczność. A wiadomo, że czasami ciężko o dobre, rzetelne materiały. Książki językowe potrafią być źle skonstruowane, zawierać same w sobie błędy itd.

Jeśli chodzi o angielski, to polecam książkę mojego życia: "Gramatyka angielska dla zaawansowanych", M. Matasek (mam nadzieję, że nowsze wydania niż moje nie są gorsze jakością, tylko po prostu mają nową okładkę...)

KROK 2
Nabywasz kurs online, na przykład ten: http://www.francuski.6ka.pl/ . Minimum 2 poziomy, najlepiej 3.
Dlaczego ten? Nie znam innych kursów online, ten polecił mi znajomy, bo był tani i sam go przerabiał. 2 poziomy to raptem około 120zł (tyle co komplet książek na 1 poziom), a masz do niego bezterminowy dostęp.
Możliwe, że są lepsze i tańsze kursy, ale musicie ich poszukać sami, bo nie mam rozeznania. I uważać na hochsztaplerów... Jest mnóstwo "apek" językowych, ale często nie są lepsze od google translate...
Plusy ww. kursu online:
- dużo nagrań (choć brakuje "dłuższych nagrań", typu "a teraz wysłuchaj i powiedz co zrozumiałeś")
- łopatologicznie i do bólu wytłumaczone zagadnienia
- bardzo praktyczne podejście do języka - nie nauczysz się na tym kursie "poetyki" i niuansów, ale na pewno pomoże Ci on w codziennej komunikacji i ogarnięciu podstawowych zagadnień
- cena i dostępność
Minusy:
- kurs niestety jest obarczony błędami technicznymi lub językowymi, ale do poziomu o którym mówimy nie ma to wielkiego znaczenia
- ćwiczenia czasami nie są jednoznaczne - możliwych odpowiedzi bywa kilka, a system nie wszystkie uwzględnia jako poprawne (ale jeśli umiemy samodzielnie myśleć to zamiast się wkurzać na błąd, to wydedukujemy to sami) itp.
- rozwiązanie IT jest dość archaiczne, choć piękne w swojej prostocie - czasami klawiatura ekranowa francuskich znaków zasłania Ci ćwiczenie lub musisz przewijać stronę, żeby mieć do niej dostęp; czasami "błędem" jest postawienie kropki na końcu zdania lub jej nie postawienie, a ma to najmniejsze znaczenie w kontekście danego ćwiczenia
- osoba czytająca nagrania czyta hiperpoprawnie lub czasem nie do końca poprawnie - przesadnie, język mówiony brzmi troszkę inaczej, zdecydowanie nie jest to native, niemniej nie ma tragedii, a w większości przypadków wsłuchujesz się właśnie w ultra poprawną wersję i masz szansę dokładnie powtórzyć

Co robię z powyższymi "nabytkami"?
Zaczynam od kursu online, przechodzę pierwszą część.
Jak już co nieco rozumiem - sięgam po książkę z gramatyką.
I naprzemiennie ustalam sobie tryb pracy kurs online/książka.

Np.: minimum 1 lekcja kursu dziennie; minimum 1 rozdział ćwiczeń dziennie.

W ten oto piękny sposób w miesiąc/miesiąc z hakiem jesteś na mocnym poziomie A2 (ewentualnie braknie Ci trochę słownictwa, ale od tego są słowniki i życie w danym kraju).
I właśnie zaoszczędziłeś 3 miesiące do pół roku straconego czasu i pieniędzy na kurs z ludźmi niekoniecznie tak lotnymi, samodzielnymi, ambitnymi i zdolnymi jak Ty :) .

W moim wypadku jechałabym tak spokojnie do B2, bo wolę najpierw wbić sobie w mózg gramatykę, a potem wrzucać w "algorytm gramatyki" pozostałe zagadnienia językowe do swojego mózgu. I to nie znaczy wcale, że śmigam w pojęciach typu przydawka, COD i COI - to jest akurat dla mnie abstrakcja. Ogarniam na chłopski rozum i działa :). Jednak chcę się trochę posocjalizować, zweryfikować dotychczasowe umiejętności i poćwiczyć gadanie w komfortowych psychicznie warunkach. Brakuje mi śmiałości dopóki nie jestem zmuszona, aby wydukać coś z siebie po francusku do tubylców.

Na razie jest nieźle, tak czy siak, bo od etapu, że próbuję coś powiedzieć (odświeżając szczenięce wspomnienia językowe) i nikt mnie nie rozumie przeszłam do etapu, że jak już coś mówię, to mnie rozumieją. A na kursie jeszcze nie byłam :) .

A jaki Wy macie "life hack" na naukę języków?

edit: kontynuację znajdziesz TUTAJ <-