Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eurotrip. Pokaż wszystkie posty

Malta, czy warto?


Mieliśmy okazję w tym roku do wielu wyjazdów, a na Malcie, po konferencji, zaplanowaliśmy sobie dłuższy pobyt w ramach urlopu przed przeprowadzką. Wszyscy nasi znajomi polecali Maltę, że piękna, że fajnie, raczej wrażenia wokół były pozytywne.

Niestety, to nie jest kraj dla mnie, nie na urlop i do życia raczej też się nie nadaje. Raczej jest to kraj na studencką przygodę... i to by było na tyle.


Komu i co polecę, zanim zacznę marudzić?

Jeśli jesteś młodym człowiekiem, lubisz aktywnie spędzać czas, szybko się nudzisz, lubisz obracać się wśród tłumów ludzi, imprezować - TAK, to jest miejsce dla Ciebie.

Malta słynie przede wszystkim z 3 rzeczy:
- studenckich i młodzieżowych letnich kursów językowych - ze względu na swoją historię i bycie pod władaniem brytyjskim, wszyscy, nawet kierowcy autobusu, bardzo dobrze mówią tu po angielsku.
- raj dla emerytów - podobno ze względu na klimat (toć to prawie Afryka, zawsze ciepło) i wysoki poziom opieki medycznej (też historycznie ugruntowanej, zakon szpitalników)
- raj podatkowy, więc wszędzie są kasyna, bukmacherzy itd.

Co jest fajne w Malcie?

Świetnie rozwiązana komunikacja miejska (krajowa). Do niedawna podobno bardzo kulała pod tym względem, ale obecnie jesteś w stanie dojechać w każdy zakątek wyspy nowoczesnymi busikami z klimą. Tygodniowy bilet bez limitów kosztuje 21 euro dla osoby dorosłej, a pojedynczy bilet o ile mnie pamięć nie myli to około 2 euro.

Można też swobodnie wypożyczyć auto lub skuter albo skorzystać z promu lub wycieczki łódką.

Dużo atrakcji na piechotę lub rowerem. Malta ma mnóstwo atrakcji, od lokalnych restauracji, przez architekturę, muzea, galerie po kluby i bary, które w zasadzie są dostępne "z buta". Wszystko koncentruje się wokół stolicy, Valetty, która ma zaledwie 1 km2... i otaczających ją zatok.

Da się oszczędnie zjeść. Restauracje z zasady są dość drogie (niemieckie ceny), ale wybawieniem są lokalne Pastizzi, w których kupisz lokalne, tradycyjne "ciasteczka", "bułki" lub kawałki pizzy w cenach od 0,10 do 2 euro, w zależności od typu. Tymi dużymi z serem lub groszkiem można się najeść jak obiadem. 2l woda w lokalnym sklepiku to około 1 euro. Za to jeśli chcecie nie żałować wydanych pieniędzy w restauracji, to polecam bary pod namiotami na promenadzie Sliemy od strony otwartego morza i ukrytą między hotelami tam lokalną restaurację z królikiem itp. Te w zatoce są drogie i beznadziejne.

Każdy, nawet podrzędny hotel ma klimatyzację. Ja akurat klimy nie cierpię, od razu choruję na zatoki, ale jest to zdecydowany plus odzwierciedlający też fakt, że jest to cywilizowany kraj.

Większość hoteli ma swoje dachy, na których jest basen lub jacuzzi, lub przynajmniej leżaki.

Da się znaleźć tanie loty. Poleciałam za 500zł w dwie strony z Krakowa. Gdy odpowiednio wcześnie zabookuje się pendolino to i pociąg będzie tani, nawet 90 albo i 40zł w promocji.








 Polecam też pyszną rybkę i piękne widoki w Marsaxlokk lub Marsaskala.



No to o co chodzi? Czemu tak marudzę? "First world problems?"
No nie.

Malta jest zarazem piękna i obrzydliwa.

Ze względu na historię Malty, w której co chwila trafiała pod inne panowanie, a to rzymskie, a to arabskie, a to hiszpańskie, a to francuskie, a to brytyjskie (strategiczne położenie geopolityczne), a jednocześnie bycie jedną z pierwszych kolebek chrześcijaństwa, jest ona niezwykłym miksem kulturowym jednocześnie będąc dość wysoko rozwiniętym i cywilizowanym społeczeństwem.
Maltę mogę zdecydowanie polecić miłośnikom Azji i krajów arabskich, którzy chcą odpocząć od natrętów i czasem przepaści kulturowo-społecznej. Jednym słowem pozachwycać się melanżem kulturowym w cywilizowanych, europejskich warunkach i przyjemnym klimacie.

Niestety historia ta sprawia, że jest wiele rzeczy, które stawiają pod znakiem zapytania, czy to jednak nie trzeci świat. Gdzieniegdzie bidą i smrodem aż piszczy.




Malta śmierdzi. Bywa gdzieniegdzie brudna. Jest ciasna, tłoczna, hałaśliwa.
Zasady ruchu nie istnieją.
Jest przeludniona i na skraju katastrofy ekologicznej - kiedyś płynęły na Malcie 3 rzeki. Dziś nie ma ani jednej ze względu na nadmierną eksploatację wyspy. Rolnictwo ze względu na permanetną suszę ledwo przędzie. A jeszcze w średniowieczu i wcześniej pisano o niej "zielona wyspa". Prezydent zdaje się nie dostrzegać problemu, gdyż jego pałac (Verdala) mieści się w (jedynych) ogrodach Bukett...

Malta to 300% turystyczności i już bardziej turystycznie się nie da. Nie cierpię takich miejsc przesadnie nastawionych na turystów.
Malta to McDonald i KFC. Istnieją lokalne restauracje, ale jest ich mało. Zwykłe knajpy udają, że serwują włoskie jedzenie, ale im to raczej nie wychodzi...
Malta to turbokapitalizm.
Malta to 0 zieleni, naprawdę.
Malta to brak plaży. Są "urwiska", na których można poudawać, że się opalasz, ale tuż znad urwiska gapi się na Ciebie 1000 turystów na minutę, goście hotelowi itd. Jeśli chcesz się wybrać na piaszczystą plażę musisz przejechać całą wyspę do Golden Bay, tej w Melieha nie polecam, "dupa przy dupie". Golden bay i dwie kolejne zatoki w okolicy Popeye Village są przyjemne, spokojne i nawet czasem dobre dla kitesurferów. Od zatoki do zatoki można przejść po wydmach górą (lekki trekking) albo drogą wzdłuż wybrzeża, choć widoki gorsze.

Jeśli chcesz mieć absolutnie święty spokój, a przy okazji coś porobić to zdecydowanie polecam Popeye Village. Wjazd to około 14 euro za dzień, ale możesz korzystać ze wszystkich atrakcji wioski i zapewne ze względu na swoją cenę, nie ma tam takich tłumów jak gdziekolwiek indziej.

Malta jest przesadnie zabudowana. Mieszkańcy, jak i wiele pokoi hotelowych, nie mają okien! A nawet jak mają, to z widokiem na ścianę kolejnego budynku. Jeśli macie klaustrofobię lub naprawdę chcecie wypocząć, to polecam nie oszczędzać na pokoju hotelowym... Albo w ogóle tam nie jechać.

Nie polecam wycieczek na Comino i Gozo. Podróż nie jest tego warta. Wybrzeża nie są ciekawe, atrakcje tych wysp są micro (w porównaniu np. z Sardynią czy wyspami Wenecji), a łódki biorą więcej pasażerów niż mogą! Jedna "łódka" to około 400 pasażerów! A o tej samej godzinie, tą samą trasą, płynie ich tam kilkanaście lub kilkadziesiąt! Fale są dość mocne i jak nie zapolujesz na miejsce siedzące, to jest duża szansa, że skończysz na rufie jako mis mokrego podkoszulka. Nie dajcie się też skusić na all inclusive - jedyna jego funkcja to chyba nachlać się, żeby to przeżyć (piwo do woli) i zapchać żołądek byle g*.

Mnóstwo niemieckiej lub brytyjskiej, wysoce niekulturalnej młodzieży. Ktoś hałasuje? Bywa agresywny? Niebezpiecznie się wygłupia? Śmieci na potęgę? Jest non stop nawalony lub zjarany lub na koksie? Nie szanuje nikogo i niczego? Łał! To nie są Polacy!

Mnóstwo prostytucji i klubów gogo. Są wszędzie!! Aa!!

Do hotelu też bardzo często wchodzi się przez restaurację, klub albo nawet centrum handlowe... i to potrafią być 4*! No i jak tu wypocząć... Może jestem już za stara na to wszystko...

Malta, to kraj, który warto odwiedzić na nie dłużej niż tydzień. Po tygodniu zaczniesz się nudzić i na wszystko wku***.

Resztę znajdziecie w pierwszych z brzegu przewodnikach turystycznych.

Gdybym miała tam jechać jeszcze raz, spędziłabym czas głównie w Golden Bay, Marsaxlokk i Buskett Gardens. Ale sama z siebie, z własnej woli, nigdy tam nie wrócę, chyba że będę miała kryzys w związku i będę chciała sobie odbić ;) haha.

Jak tanio odwiedzić Wenecję? Rady praktyczne.



Masz ochotę spędzić jakąś okazję w wyjątkowy sposób? Udać się na szalonego Sylwestra lub po prostu lubisz zwiedzać świat na spontanie?
W tym poście znajdziesz kilka rad jak ekonomicznie udać się do jednego z najdroższych miast w Europie - NAPRAWDĘ WARTO.


Wenecja i tanio to słowa, których połączyć się nie da, ale są sposoby, dzięki którym taka wycieczka nie sparaliżuje nas kosztowo i pozwoli na wybranie alternatywy.

Postanowiłam napisać ten post, ponieważ zawrę w nim kwestie, których google w języku polskim nie wypluwał poza wątkami na forum z dość niepewnymi informacjami.

PRZYGOTOWANIE

1. Znajdź wśród znajomych takich samych zapaleńców jak Ty.
Podróżowanie samotnie jest droższe. Jeśli zbierzesz ekipę 4 osób, to wiele kosztów będzie można podzielić.

2. Znajdź przewodnik na allegro.
Przewodnik po Wenecji nie musi być super aktualny, a wielu ludzi sprzedaje po podróży lub wyleżane w kącie. Zawsze też można sprzedających dopytać o ich podróż. Ja kupiłam nówkę przewodnik National Geographic za całe 5zł, a sprzedający już był w Wenecji, więc mogłam z nim chwilę porozmawiać.

3. Zasięgnij języka u znajomych Włochów.
Mogą oni polecić miejsca lub dać wskazówki, na które byś nie wpadł lub nigdzie nie wyczytasz.

4. Weź ze sobą euro 
lub sprawdź czy Twój bank nie pobiera prowizji za zagraniczne bankomaty. W większości punktów w Wenecji zapłacisz tylko gotówką. Warto również sprawdzić czy nie lepiej wymienić złotówek na euro np. w Niemczech, a nie w Polsce. Jednocześnie płacąc gotówką możesz w niektórych sklepach liczyć na rabaty.

5. Sprawdź pakiet danych w roamingu, ja w Play mam pakiet 500mb co było wystarczające aby przez 5 dni korzystać z nawigacji online, sprawdzić fejsa, pocztę i jeszcze zrobić hotspota dla drugiego użytkownika. Pomocne dla tych, którzy nie mogą żyć bez google maps, tak jak ja ;) .

6. Wykup ubezpieczenie. LINK4 ma świetną ofertę assistance+podróż, który kompleksowo obejmuje krótkoterminowe wyjazdy. U innych ubezpieczycieli oferty assistance nie łączą się z ubezpieczeniem podróży (NNW, OC) lub są tylko na rok. Za 4 osoby+AC w terminie podróży zapłaciliśmy 160zł.

7. Przygotuj aparat lub iphone (według mnie ten telefon robi najlepsze zdjęcia wśród wszystkich smartfonów). Tylko ja natrzaskałam około 500 zdjęć, a właściciele HTC, Nokii i SE byli pod wrażeniem jak wyszły, tym bardziej że robiłam je w locie, czasami nawet nie zatrzymując się i nie kadrując.


JAK DOJECHAĆ

1. Samochodem. 
Kupowanie biletów lotniczych już na miesiąc przed podróżą może graniczyć z cudem (jak szukaliśmy lotów w listopadzie na Sylwestra ceny były po 1000zł za bilet). Oczywiście zawsze można polować na okazje tanich lotów, ale wtedy też nie wiadomo czy zgrasz się z ludźmi, ile promocyjnych biletów będzie dostępnych i czy uda Ci się wziąć urlop.
Zresztą, jadąc samochodem nie tylko cel się liczy, ale sama podróż dostarczy niezapomnianych wrażeń.

Opcjonalnie można szukać wycieczek autokarowych z biur podróży. Również tanio wychodzą.

Koszt paliwa: przy spalaniu 6l/100 i cenie uśrednionej 4,3pln za litr to około 400zł w jedną stronę.
Jadąc w 4 osoby trasa w obie strony wyniesie po 200zł od głowy.
Jeśli cała ekipa to kierowcy, to można się zamieniać na trasie co 4h i zrobić całą trasę ciurkiem.
Jadąc dużym autem można też zabrać ze sobą dużo jedzenia z Polski i nie przepłacać za granicą.


Jeśli macie ochotę na obiad po trasie: polecam Hotel Amber (Cieśle, Oleśnica) lub es8bar. Amber nie jest tani (ceny średnio-warszawskie), ale jedzenie tam to czysta przyjemność i spokojnie się najecie i naładujecie baterie na dalszą drogę.

Ceny paliw: najdroższe paliwa są we Włoszech i w Austrii, a zaporowe ceny są blisko granicy Włochy/Austria.
Gdzie tanio tankować? Jadąc przez Polskę także nie tankuj bliżej niż 80km do granicy bo ceny rosną "z każdym kilometrem". Przy granicy cena paliwa w Polsce bywa nawet o 1zł na litrze droższa!!
Za to w Niemczech paliwo jest w tej samej, a czasem nawet odrobinę niższej cenie niż u nas. Choć bywa droższe bezpośrednio przy autostradach. Na zwykłej stacji płaciliśmy 0,98 euro, a przy trasie max 1,2. We Włoszech i w Austrii spodziewaj się nawet 1,3 euro za litr. Wiadomo, te ceny nie będą ponadczasowo takie, teraz są historycznie niskie, ale pokazuję proporcję różnic w cenach.


Trasa z Warszawy do Wenecji:
Najlepiej jechać przez Niemcy (przez Wrocław/Monachium/Weronę). Jest to 1664km (15h), mimo że najoptymalniej byłoby przez Czechy, to poniżej podaję powody tej rekomendacji:

1. trasa na Berlin przez Poznań a) jest dłuższa b) jest droga (wyszło nas około 100zł za samą Polską autostradę). Wybierzcie trasę przez Wrocław, choć bywa mniej komfortowa niż rasowa autostrada i ma mniej stacji benzynowych w kierunku Niemiec niż powinna (kiedyś spaliłam 3/4 baku zanim dojechałam do jakiejkolwiek stacji na którą i tak musiałam zboczyć z trasy). Także uważajcie na zjazdy, bo nie ma na razie łącznika A2 z S8 i trzeba przejechać przez Łódź, mimo zwodniczych znaków aby kontynuować drogę na wprost. W pewnym momencie trasa się urywa znakami "w budowie" i jak nie pojedziecie przez Łódź, to będziecie wyprzedzać traktory ;) .

2. w Niemczech autostrady są bezpłatne i nie ma ogólnego ograniczenia prędkości (tylko w niektórych miejscach). Trzeba jednak uważać, bo nawet czteropasmówki gdzieniegdzie potrafią się zakorkować (i można natknąć się na radar) - sprawdź zakorkowanie trasy zgodnie z godziną podróży np. na google maps.
Jednocześnie gdy będziecie mieli dość tak długiej podróży zawsze możecie zatrzymać się w okolicy Monachium w ramach noclegu. Sprawdźcie airbnb lub popytajcie znajomych, bo może się okazać, że ktoś akurat w tamtej okolicy mieszka i uda się tanio przenocować. Szacuje się, że w samym Monachium jest kilkanaście tysięcy naszych rodaków ;).

Monachium jest również miejscem, które warto odwiedzić. Może to być jeden z punktów wycieczki objazdowej.

3. Dlaczego nie przez Czechy i Austrię? W tych krajach są winiety i dodatkowe opłaty + jeśli będziesz jechać zimą, trasa bywa dość trudna i w wielu miejscach idzie przez góry. Jadąc przez Niemcy też przejeżdżasz przez Austrię, ale "przecinasz ją", a nie przejeżdżasz wzdłuż. Winieta na 10 dni w Austrii kosztuje 9 euro, ale sprawdź które odcinki na Twojej trasie będą dodatkowo płatne.

4. Uważaj, bo w Austrii i Włoszech w wielu miejscach obowiązuje odcinkowy pomiar prędkości. O ile przez Niemcy da się jechać ile fabryka dała i trasa jest płynna i przyjemna o tyle Austria i Włochy nas umęczyły... Nie mieliśmy też pewności czy dobrze odczytujemy znaki, bo nie widzieliśmy sprzętu do pomiaru prędkości. Dowiemy się jak przyjdą mandaty ;) 

5. Autostrady we Włoszech - wydaliśmy około 25 euro w jedną stronę na bramkach jadąc najszybszą (a nie najkrótszą) trasą wg google maps. Można pojechać taniej i mniej kilometrów, ale mocno górską trasą (i dłużej). Fakt, że malowniczą, biegnącą przez klimatyczne wioski, ale trudną - mnóstwo zakrętów 180 stopni, ciasno, dużo ograniczeń prędkości. W wioskach także potrafią odbywać się festyny na ulicach i wtedy drogi są zamknięte.

GDZIE NOCOWAĆ
Jeśli liczysz na jak najtańszy pobyt, to szukaj noclegu w Mestre, a nie w Wenecji.
Mestre to lądowa część zespołu miast Wenecji. Bardzo dobrze skomunikowane z każdym pożądanym kierunkiem turystycznym - mieliśmy tramwaj i autobus do Wenecji tuż przy apartamencie. Można też wybrać pociąg, a także ruszyć się do Werony czy Padowy bez większych problemów.
W znalezieniu miejsca pomocny będzie booking.com lub airbnb.
Bookując w ostatniej chwili zapłaciliśmy 320zł od osoby za 2 noce w wynajętym apartamencie z pełnym wyposażeniem, łazienką, kuchnią, 2 pokoje, wifi, itd. Da się taniej szukając noclegu dużo wcześniej, w mniej obleganych terminach lub o niższym standardzie.
Pamiętajcie, aby dokładnie doczytać szczegóły oferty, bo nasz apartament niestety nie ujął w samej ofercie obowiązkowych kosztów, które prawie podwoiły cenę pobytu w stosunku do ceny w ofercie z booking.
google maps Mestre-Piazzalle Roma

GDZIE JEŚĆ
Jak już wspomniałam, jadąc samochodem warto wypchać bagażnik polskim jedzeniem. Jeśli jesteście bardzo wrażliwi cenowo - Wenecja nie będzie dobra na posiłki. Stołujcie się w Mestre. Np. espresso w Wenecji potrafi kosztować 4 euro, a w Mestre 1 euro. Warto też w lokalnym markecie lub delikatesach w Mestre kupić lokalne produkty. Nie są zabójczo drogie, a niebo w gębie. Szynki, sery, przetwory rybne, owoce, warzywa, oliwa - tego nie musicie brać.


Jeśli głód nie daje Wam spokoju lub chcecie celebrować chwile w Wenecji - wybierajcie bary, a nie restauracje. Np. niechcący trafiliśmy na Crazy Bar, który był tani jak na Wenecję i podawał włosko-weneckie dania i napitki. Jakość gastronomii w Wenecji jest wszędzie bardzo wysoka, więc nie trzeba się obawiać "syfu" czy "złego smaku" czy "nieświeżych" produktów. Różnica między restauracjami, a barami w moim odczuciu polegała na jakości obsługi, wystroju i przestrzeni jaką lokal dysponuje. Niemniej wszędzie jest bardzo ciasno.

Oczywiście kebs i chińszczyzna także są pod ręką ;) .

Ceny posiłków są porównywalne do cen w Monachium lub do około 30% droższe (nie mówię o super ekskluzywnych miejscach). Jeśli przywykliście w trakcie swoich podróży do niemieckich cen, to Wenecja Was bardzo nie zaskoczy.
Napiwki zawsze powinny być wliczone w rachunek. Jeśli nie są, trzeba poprosić o poprawienie rachunku lub zostawić minimum 3 euro (w zależności od wysokości rachunku).



Wenecjanie w znakomitej większości mówią po angielsku, ale często wtrącają włoskie słowa i doceniają, gdy także starasz się coś z siebie wydukać po włosku.

Tanio jak na Wenecję jest też na jej wyspach. W zależności od sezonu staraj się wybrać dania rybne, warzywne bądź typowo śródziemnomorskie. Oczywiście pizza i steki są popularne, ale nie są typowe dla tego regionu. Wiele restauracji buntując się przed turystyką wywiesza na drzwiach wielkie "NO PIZZA".

Jeśli chodzi o napój to zmieniłam swoje preferencje na całe życie. Aperol Spritz zwala z nóg (smakiem), a Włochy słynące z fatalnego piwa mają świetne Birra Veneziana Rossa.

Jeśli masz ochotę na wino proś o "a la casa". Będzie to wino lokalne, polecane przez daną restaurację.


KOMUNIKACJA
Pojedynczy przejazd do 75minut to około 1,5 euro - komunikacją miejską. 
Nie kupujcie biletu dla wszystkich za jednym zamachem. Wszystkie bilety są drukowane na jednym kartoniku na okaziciela. Każdy kartonik trzeba kupować pojedynczo niezależnie od ilości przejazdów. My zaliczyliśmy wtopę chcąc kupić po 6 przejazdów dla 2 osób i wyskoczył 1 kartonik... Bilety kupicie w kioskach, sklepach i w automatach. Informacje o komunikacji znajdziecie m.in na actv. Kartonik należy przyłożyć do czytnika wsiadając do transportu.


Po samej Wenecji nie da się jeździć ani samochodem (a parking na Piazzalle Roma to nawet 25 euro dziennie) ani skuterem.
Pozostają Wam nogi i wiele rodzajów transportu wodnego.
Bilet dobowy na tramwaj wodny to 20 euro.
Koszt przejazdu Gondolą - 50 minut - 100 euro do 6 osób. Gondolierom nie daje się napiwków, ale jeśli w gondoli jest dodatkowo starszy Pan z czapką w ręku, to trzeba mu ponoć wrzucić minimum 3 euro. Nie istnieją "nielegalni" gondolierzy. Jest to hermetyczne środowisko nie tolerujące intruzów i wszyscy się w nim znają. Gondoliera spotkasz na przystankach nad wodą lub na mostach. Ci na mostach to Ci, którzy nie są w grafiku na dany dzień, ale zdecydowali się jednak pracować.
Są jeszcze taxówki wodne i promy. Najtaniej wychodzi po prostu tramwaj i piechota.
Wykorzystajcie bilet na tramwaj wodny aby opłynąć Wenecję w różnych kierunkach - każdy ma inną trasę + popłynąć na okoliczne wyspy - Murano (słynące z wyrobu szkła), Burano (słynące z koronek) i Lido (typowo plażowo-wypoczynkowe). Wkurzające może być jedynie tempo tramwaju, który co chwila ma przystanek co daje wrażenie, że w ogóle nie płynie, ale dzięki temu można swobodnie napawać się widokami.


przystanek tramwaju wodnego


Dodatkowe informacje
Wenecja to maleńkie miasto (raptem 8m2) na ... wysepkach. Mnóstwo kanałów i kanalików poprzecinane jest mnóstwem uroczych mostków. Mimo niewielkiej powierzchni mnogość wąskich, drobnych, krętych uliczek i ciasne zabudowania powodują, że można po niej błądzić bez końca za każdym razem odkrywając nowe niezwykle urocze zakątki. Staraj się jak najwięcej zbaczać z głównych tras w te maleńkie uliczki, aby podejrzeć duszę tego miasta, a nie tylko turystyczne arterie.
Naprawdę nie wpadlibyście czasem jaka niezauważalna "szpara" między budynkami jest "normalną" uliczką.
standardowa uliczka między budynkami





To miasto, w którym nie ma większej przyjemności niż "zgubić się", choć de facto wg mnie zgubić się nie da. Za to może przeszkadzać ludziom z klaustrofobią i nie przepadającym za tłumami.
Wenecję odwiedza kilkanaście milionów turystów rocznie podczas gdy samych Wenecjan jest około 60 000.
Wenecję warto odwiedzić na weekend i jest to w zupełności wystarczający czas, chyba że jesteście pasjonatami sztuki i historii i macie ochotę również odwiedzać niezliczone tam muzea i punkty widokowe. Wtedy musicie odpowiednio więcej czasu założyć. Gros czasu zajmie... stanie w kolejkach do wejścia i do opłat za wejście.
Najbardziej zawiodłam się bazyliką św. Marka, gdzie wstęp niby był darmowy, ale żeby zobaczyć cokolwiek więcej (np. skarbiec) trzeba zapłacić po 2-3 euro. W samej kolejce staliśmy kilkadziesiąt minut, a przejście po bazylice bez wchodzenia do płatnych zakamarków zajął kilka minut. Panujący tam półmrok powoduje, że lepiej ją oglądać po prostu na zdjęciach.

Ani Mestre ani Wenecja nie mają plaży. Jeśli wybierzesz się tam na urlop plackoleżakowy, to najbliższą plażę znajdziesz na Lido.

W kolejnym poście postaram się przejść przez elementy przewodnika i opisać jak było naprawdę lub wskazać to, co rzeczywiście się sprawdza.





Murano