Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skoki przez przeszkody. Pokaż wszystkie posty

Jak uzyskać licencję sportową, regionalną w skokach w Szwajcarii oraz program egzaminu

 

/ my w Yverdon-les-Bains, 21.09.20

Na wstępie chciałam przypomnieć pozostałe artykuły dotyczące zasad w sporcie konnym w Szwajcarii, które nie odbiegają za specjalnie od międzynarodowych zasad zgodnych z FEI (a także od tych przyjętych w Polsce). Różnice to raczej niuanse, ale warto zdawać sobie z nich sprawę. 

Poniżej podlinkowany spis treści z bloga:

- Jak uzyskać możliwość startów

- System licencji 

- Klasy sportowe w ujeżdżeniu

- Różnice w regulaminach skoków między PL a CH

Tym razem chciałabym szczegółowo przedstawić na czym polega zdobywanie licencji regionalnej w Szwajcarii. Licencja regionalna to mniej więcej polska III, ale umożliwia starty do 135cm, a nie do 125, jak w Polsce. 

Aby uzyskać tę licencję, poza możliwością przepisania równoważnej licencji zagranicznej oraz ponad posiadanie wielokrotnie wspomnianego już Brevet Combiné i przynależności do klubu sportowego, należy:

ALBO

- zdać egzamin licencyjny

ALBO

- zaprezentować 8 pozytywnych wyników z konkursów B100/105 na styl zdobytych w ciągu 365 dni

Po co jechać 8 konkursów, skoro wystarczy pojechać 1 egzamin? 

Żeby w tym końskim świecie wszystko było takie proste... Egzamin składa się z teorii, ujeżdżenia i skoków. Żeby do niego podejść, nie tylko przydałaby się nam niezła znajomość języka i wiele godzin zakuwania, ale też koń już doświadczony w prezentowaniu się poza domem. Egzamin można oblać z byle powodu, czasem niekoniecznie zależnego od nas i nie można do niego podejść przez następny ponad miesiąc. Za to skoro zdajemy licencję, to i tak i tak może nam się przydać objeżdżenie w zawodach aby każde kolejne, szczególnie już te z licencją, były bardziej rutynowe.

Ponadto, każdy ma inny powód i motywację, żeby tę licencję zdobyć - jedni robią to tylko po to, żeby ją mieć; inni, bo są już gotowi na dużo wyższe konkursy i nie mają ochoty jeździć metrówek; jeszcze innym może być szkoda kasy i chcą ograniczyć do minimum koszty wyjazdów poza stajnię. Każdy koń jest inny i każdy jeździec ma innego konia - jedni mają konie już doświadczone, inni mają konie, które potrzebują zdobyć doświadczenie. Stąd też rozbudowane możliwości podejścia do licencji. 

W Polsce także zauważyłam zmiany, kiedyś chyba wystarczyła brązowa odznaka do podejścia do konkursu licencyjnego, a teraz wymagana jest już srebrna. Mimo że konkurs licencyjny wystarczy pojechać w limicie punktów karnych na styl tylko raz, a dobrze, to nadal musimy podejść do 3 różnych egzaminów i o różnych programach żeby tę licencję zdobyć. Próbując sięgnąć pamięcią do polskich konkursów licencyjnych na styl nie przypominam sobie takiego, w którym wielu zawodników by zdało, albo w którym jakiś zawodnik by zdał za pierwszym razem. Chyba nawet Aromer, ponad dekadę temu, słynął z największego odsetka oblanych uczestników. W efekcie i w przeciwieństwie do Szwajcarii, nie ma innej możliwości niż wielokrotne testy, egzaminy i konkursy zanim się tę licencję zdobędzie. 

Przebieg egzaminu licencyjnego w Szwajcarii

Pisać można poematy, ale najlepiej to po prostu zobaczyć w praktyce:


Program egzaminu

Egzamin stacjonarny składa się z części ujeżdżeniowej i skokowej. Egzamin teoretyczny zdaje się online. Przepisy dotyczące uzyskania licencji poprzez egzamin - Directives concernant l’obtention de la licence R de saut de la FSSE par examen de licence (PDF, 263 KB) . 

CZĘŚĆ UJEŻDŻENIOWA

Pełny program zadań do wykonania w części ujeżdżeniowej egzaminu znajduje się tutaj: Informations sur l’examen monté (PDF, 44 Ko) 

Najciekawsze jest to, że próba ujeżdżeniowa składa się z jazdy po kole, a elementy do wykonania są dyktowane przez prowadzącego egzamin. Ponadto, nie wiem czemu ma służyć przełożenie wodzy do jednej ręki, a niektóre ćwiczenia wydają się dość zaawansowane jak na ten poziom jak np. półpiruet czy wielokrotne ruszenie ze stój do kłusa, cofanie. 
Mimo wszystko są to elementy ujeżdżenia konia i umiejętności jeździeckich, które mają uzasadnienie w skokach, więc się im nie dziwię. Bardziej ciekawi mnie (i pozytywnie zaskakuje), że nie wymaga się od skoczków jeżdżenia czworoboku, a elementy w próbie są wyselekcjonowane pod kątem skoków, zamiast odzwierciedlać programy ujeżdżeniowe niższych klas.

Poniżej tłumaczenie tegoż programu:

Wjechać kłusem roboczym. 

Zatrzymanie, przedstawienie się i ukłon w stronę dyrektora egzaminu.

Ruszenie kłusem roboczym anglezowanym po 20m kole, przynajmniej jedno okrążenie.

Zmiana kierunku przez środek koła.

Kontynuacja kłusa przez kolejne przynajmniej jedno okrążenie.

Przejście do pełnego siadu w kłusie roboczym.

Wodze do lewej ręki.

Zmiana kierunku przez środek koła.

Zatrzymanie, stój około 4 sekundy.

Wodze w obie ręce.

Ruszenie kłusem roboczym w pełnym siadzie.

Zatrzymanie, stój około 4 sekundy.

Ruszenie stępem i natychmiastowe wykonanie zwrotu na zadzie (półpiruetu).

Natychmiastowe przejście do kłusa w pełnym siadzie.

Przejście do galopu roboczego.

Zmienić kierunek (nogę) w galopie przez środek koła przed jego środkiem, można przez kłusa.  

Przejście do kłusa roboczego.

Wjazd na linię środkową koła.

Zatrzymanie w środku koła.

Cofnięcie 3-5 kroków.

Natychmiastowe przejście do kłusa roboczego i powrót na koło.

Przejście do galopu.

Galop wyciągnięty.

Galop skrócony.

Galop wyciągnięty w półsiadzie na wprost wzdłuż placu.

Zatrzymanie z możliwością przejścia przez 3-4 kroki kłusa.

Ruszenie kłusem i przejechanie drągów w półsiadzie, zatrzymanie.

Natychmiastowe ruszenie kłusem i przejechanie szeregu gimnastycznego w półsiadzie.

CZĘŚĆ SKOKOWA

Parkur składa się z 10 przeszkód w tym dwóch podwójnych (szeregów lub linii) i jednej z wodą.

Dopuszczalne są maksymalnie 3 błędy parkuru, które nie zostaną ocenione wyżej niż na 3 pkt.

Zarówno w ujeżdżeniu jak i w skokach ocena stylu odbywa się w skali 0-5 za element i należy uzyskać minimum 60/100 pkt aby zdać. W Polsce ocena odbywa się na zasadzie punktów karnych za błędy, czyli odwrotnie. Dopuszcza się maksymalnie 3,5 pkt karnego.

Parkury licencyjne z oceną stylu jeźdźca

Przepisy dotyczące uzyskania licencji poprzez konkursy znajdują się tutaj  Directives concernant l’obtention de la licence R de saut de la FSSE sur la base des résultats obtenus en épreuves de saut avec style (PDF, 249 KB) 

Zapisując się na parkur licencyjny powinniśmy otrzymać pocztą kartę wyników, na której będziemy zbierać podpisy sędziów z każdego zaliczonego konkursu.

Nie ma limitu udziału w konkursach licencyjnych zanim uzyskamy 8 pozytywnych, potwierdzonych wyników.

Aby konkurs uznać za zaliczony, należy uzyskać minimum 50/100 punktów oceny stylu i zaklasyfikować się wśród wygranych, przy czym wszyscy niezaklasyfikowani o takiej samej ilości punktów co ostatni z zaklasyfikowanych jeźdźców – także otrzymają podpis sędziego.

Parkur powinien rozpocząć się linią gimnastyczną, a zrzutki w tej linii nie liczą się jako błąd parkuru. Ponadto na parkurze powinny się znajdować: 
+ szereg na jedną foulę, 
+ szereg na dwie foule 
+ dwie linie na 3-6 foule (linie nie muszą być na wprost).

Nadal należy zdać test z teorii online aby otrzymać zdobyte uprawnienie - licencję.  


Oczywiście nie zacytowałam każdego paragrafu przepisów, jeśli macie jakieś pytanie – dajcie znać 😉


Różnice w regulaminach skoków przez przeszkody w Polsce i w Szwajcarii

 

/ Zdjęcie autorstwa Laila Klinsmann z Pexels

Pozostając w temacie zawodów jeździeckich - nie wyobrażam sobie na nie wyruszyć i nie znać zasad dyscypliny oraz rozgrywanych w niej konkurencji. Nauczona już doświadczeniem, że w Szwajcarii nic nie jest oczywiste, dokładnie przestudiowałam regulamin dyscypliny skoków FNCH (FSSE) przez przeszkody w tym kraju, mimo że teoretycznie zasady te powinny być uniwersalne, a polskie znam na pamięć (może bez specyficznych detali). 

Chciałabym Wam przedstawić różnice, które najbardziej zwróciły moją uwagę i o których warto pamiętać, jeśli wyruszycie kiedykolwiek na parkury regionalne bądź krajowe tutaj.

/ tabela wybranych różnic pomiędzy zapisami regulaminowymi w dyscyplinie skoków pomiędzy Polską a Szwajcarią

WYŁAMANIA I ILOŚĆ STARTÓW

Z jednej strony zdziwiło mnie, że Szwajcaria dopuszcza aż trzy wyłamania, z drugiej strony jest to relatywnie zrozumiałe biorąc pod uwagę, że jeden konkurs na jednym koniu możesz pojechać tylko raz. W Polsce trzy wyłamania są dopuszczalne do 125cm i w konkursach specjalnych (np. na czas). W konkursach na styl - zawsze max 2. 

Niezależnie od tych przepisów uważam, że każde kolejne wyłamanie po drugim nie służy ani jeźdźcowi ani koniowi. Z mojego doświadczenia wynika, że każde kolejne jest coraz bardziej niebezpieczne, a ponadto utrwala w koniu nieprzyjemne doświadczenia i złe nawyki. 

Nie oszukujmy się, "małe" klasy zawodów nie jeździ się po to, żeby "nie wiadomo co" wygrywać. Takie zawody w założeniu mają być "treningiem" dla konia i jeźdźca, przygotowaniem go do poważnych rozgrywek lub kolejnych szczebli uprawnień, a także rozrywką. W tym kontekście wolę podejście polskie, które pozwala na drugi przejazd. Jest to szczególnie ważne dla młodych bądź niedoświadczonych koni. 

ILOŚĆ STARTÓW JEŹDŹCA I ILOŚĆ ZAWODNIKÓW NA KONKURS

W Szwajcarii wydaje mi się, że jest podyktowana zasadą fair play - tutaj zawody i ich nagrody są traktowane bardziej "na poważnie" niż w Polsce - oraz faktem, że konkursy z reguły cieszą się dużym zainteresowaniem. 60 uczestników/startów w danej klasie to norma, a zwykłe regionalki trwają z reguły kilka dni. Nie spotkałam się jeszcze z zawodami jednodniowymi. W Polsce nie byłam na zawodach powyżej 40 uczestników w klasie, a zawody jednodniowe niższych klas są dość powszechne.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że w Szwajcarii jest dużo więcej właścicieli koni, a ze względu na świetne wyniki szwajcarskich zawodników na arenach międzynarodowych - można powiedzieć, że jest to jeden ze sportów narodowych. Zdecydowanie, wraz z tenisem, przoduje w popularności i zainteresowaniu w stosunku do np. piłki nożnej. Nazwiska takie jak Steve Guerdat, Martin Fuchs czy Roger Federer to już ikony.

   

PRZESZKODY NA ROZPRĘŻALNI

Moje starty w Polsce to jednak wspomnienia sprzed wielu lat, ale nigdy nie spotkałam się z rozprężalnią większą od placu konkursowego ani z trzema przeszkodami na niej. W Szwajcarii mam jeszcze niewiele obserwacji, ale na razie tak to właśnie wygląda. Najprawdopodobniej bierze się to z dużo lepszej infrastruktury. 

Z ciekawostek: wiele kantonów ma własne "narodowe" centrum sportowe (kantony są autonomiczne i uważają się za odrębne kraje). Warte wymienienia jest np. IENA Avenches , NPZ Bern , w których infrastruktura jest fantastyczna!

DYSTRYBUCJA NAGRÓD

Stare dobre powiedzenie mówi: "końmi nie zarobisz na konie". Żeby w ogóle do takiego poziomu dojść, żeby dobrze zarobić wyłącznie na sporcie jeździeckim, to trochę jak wygrana w lotka. Z tego też względu nagrody niespecjalnie mnie interesują, bo największą nagrodą jest dla mnie własna satysfakcja, rozwój jako jeźdźca i człowieka. W każdym razie chciałam zaznaczyć, że przepisy dotyczące nagród są bardzo szczegółowe, szczególnie w Szwajcarii, więc zapis w tabelce jest baaardzo uogólniony dla ludzi równie zainteresowanych jak ja ;). Jeśli macie ochotę poznać więcej szczegółów - dajcie znać w komentarzu lub na priv. Służę tłumaczeniem z regulaminu w wersji francuskiej.

Ponad kwestie regulaminowe, mamy też znaczną różnicę w systemie licencji. Nadal przecieram oczy ze zdziwienia, ale muszę szwajcarskiej prostocie przyznać sporo racji. Otóż licencja regionalna w skokach, którą zdobywa się mniej więcej tak jak u nas III-kę, pozwala na starty w zawodach rangi regionalnej do 135cm. 

/ schemat licencji i klas sportowych w skokach w Szwajcarii, aneks do regulaminu dyscypliny wg FNCH

Wielu powie: jak to? Ledwo przejechałeś 100 i już możesz się pakować na 130? I tak i nie. Ponad system licencji obowiązuje też system punktacji. Organizator zawodów określa limity punktów zdobytych w dotychczasowych startach zezwalające na udział konia lub jeźdźca. Ponadto egzamin licencyjny w Szwajcarii jak i parkur licencyjny jest troszkę bardziej techniczny niż w Polsce. Niemniej w Polsce z III możesz startować max 120, więc i wymagania mogą być lekko niższe.

Zdecydowanie pozytywny efekt wyżej wymienionych zasad to fakt, że jeżdżąc zawodowo i posiadając licencję N, jeśli wyruszasz na zawody z młodym koniem, to możesz wybrać zawody N100, na których nie będziesz przebijać się łokciami między ludźmi, którzy może niekoniecznie panują nad swoimi końmi, co także może być nieprzyjemnym doświadczeniem dla młodziaka. Ponadto, zawody rangi N są często rozgrywane w tygodniu, co także pozwala uniknąć tłumów. Jednocześnie organizatorzy, którym zależy na powodzeniu w frekwencji mogą połączyć kategorie. Normalnym jest kategoria B/R lub R/N.

Kolejne spore zdziwienie to sposób rejestracji na zawody (może przez ostatnie parę lat w Pl się zmieniło także). W Szwajcarii można to zrobić WYŁĄCZNIE przez oficjalny portal FNCH i najlepiej miesiąc wcześniej, a płatność jest pobierana od razu i bezzwrotnie. Zwracana jest jeśli wystąpią okoliczności jedynie po stronie organizatora. Muszę przyznać, że ma to dobre strony - na zawodach jest mniej roszad z ostatniej chwili, a listy startowe są w miarę pewne już na dwa tygodnie przed. Niemniej tak jak już wspomniałam w poprzednim artykule - KLIK, sam udział w zawodach w stosunku do siły nabywczej waluty jest dość niski. 

Startujecie za granicą? Co Was najbardziej zdziwiło?

Niepoprawne politycznie przemyślenia co do treningu skokowego koni

/

Od kiedy pamiętam wpajano mi, że ujeżdżenie jest matką dyscyplin i że koń i jeździec jadący klasę x powinien jeździć ujeżdżenie na poziomie wyżej. Nadal się z tym zgadzam jako ideą i wprowadzam ją w życie w swoim wypadku, niemniej po latach doświadczeń i obserwacji dochodzę do wniosku, że jest to po prostu sympatyczna utopia wtłaczająca wielu jeźdźców w zamknięte koło samoniezadowolenia zamiast samodoskonalenia.

Wielu powie "co ta laska niewiadomo skąd gada". No cóż, może osobiście nie wdrapałam się na jeździeckie szczyty i jak wielu mam dobre alibi, niemniej: po maturze podreptałam do Irlandii, jako "bereiter" i luzak, zobaczyć ten "wielki zachodni świat" (do ostatniej chwili rozważałam też stajnię holenderską, ale trudniej było się z nimi dogadać) i pracując przy koniach doświadczyć się w może nowych, lepszych metodach treningowych, podpatrzeć lepszych jeźdźców; ponadto mam swoje kopyta niestety także z wieloma przygodami, w każdym razie raczej robimy dobre wrażenie na osobach postronnych; podglądam skrycie świat jeździecki w Szwajcarii i bywa że na youtube - np. filmiki treningowe, wśród których wiele jest niestety nic nie warta. Często filmiki treningowe pokazują niekompetencję jeźdźca lub jego chęć lansowania się zamiast realny aspekt treningowy... Po Irlandii moje wyobrażenie o "wielkim, zachodnim, jeździeckim świecie" runęło. Szara rzeczywistość jak wszędzie, a ja okazałam się świętym graalem w środowisku irlandzkich skoczków, bo "to ta co umie w ujeżdżenie".

Nie rzucam nazwiskami, żeby nikogo nie obrażać, ale uwierzcie mi, że wielu jeźdźców z czołówek - niezależnie, czy to kadra juniorów czy seniorów czy nawet 5* zawody - nie ma zielonego pojęcia o ujeżdżeniu. Jedni się tego trochę wstydzą, inni tak bardzo nie lubią ujeżdżenia, że mają to gdzieś. Wydaje się to być niewyobrażalne, bo przecież każdy "ujeżdżeniowy trik" czy ćwiczenie wpływa chociażby na jezdność konia, co jest coraz bardziej istotne przy tak wysoko zaawansowanych technicznie zawodach jakimi się progresywnie stają zawody skokowe, a najmniejszy błąd nie spowoduje, że spadnie nam berecik tylko wywoła realne zagrożenie życia...

Zapytacie, jak to jest możliwe, że ktoś kto nie ogarnia ujeżdżenia może zajść nawet na sam szczyt w skokach? W takim razie gdzie tkwi sedno treningu konia skokowego?

Między bogiem a prawdą koń skokowy MUSI:
- dodawać (w każdym chodzie)
- skracać (w każdym chodzie)
- sprawnie zmieniać nogi
- być zwrotnym
- lubić skakać
- wydajnie galopować 

Dodawanie, skracanie i zmianę nóg, dla wybitnych antytalentów pracy na płasko, można wyćwiczyć na drągach i przeszkodach. Wydajny galop można uzyskać między innymi galopami kondycyjnymi. W sumie to wszystko to też są elementy ujeżdżenia w kontekście definicji, ale często nie są ćwiczone tak jak zrobiłby to jeździec ujeżdżeniowy.

Do zwrotności wystarczy powyginać konia na boki (nie zawsze da się to nazwać np.: łopatką, a przynajmniej w wykonaniu skoczków jest ona często daleka od dresażowego ideału, tyle że dla skoczka to nie łopatka jest celem samym w sobie, a uelastycznienie konia - więc mamy gdzieś jak to finalnie wygląda; często też widzi się jazdę w odwrotnym ustawieniu w ramach tego typu ćwiczeń), jeździć serpentyny i ósemki pilnując równowagi.

Lubić skakać - można w koniu to wywołać, ale end of day musi mieć do tego po prostu serce i predyspozycje. Trenując konie do skoków najważniejsze, co pozwala je "bezstresowo" przekonać do "wesołego", "chętnego" skakania, to:
- kończyć trening na niezmęczonym koniu,
- po każdym skoku nagradzać głosem, dotykiem, (pamiętaj, że większość błędów popełniłeś Ty, a nie koń, a większość koni nie robi błędów celowo, więc dopóki nie są to poważne problemy, nie można za nie konia karać, można za to powtórzyć aż skok będzie czysty)
- pozwolić się wybrykać, wybiegać w trakcie skoków (pod kontrolą ofc). Nigdy swojego zwierza nie barowałam, nie rozpędzałam na przeszkody - żadnych specjalnych technik poprawiania skoczności poza uspokajaniem i utrzymywaniem rytmu ;) - po prostu siedzę i mu nie przeszkadzam (no dobra, czasem przeszkadzam, ale staram się nie), a jego zapał do skoków jest jak na zdjęciu do tego postu.

I dlatego właśnie za wiele od skoczków na temat treningu skokowego nie usłyszycie, bo w skokach ogromną rolę odgrywa instynkt, wyczucie, zaufanie do konia, samodzielne MYŚLENIE przez konia (co jest ograniczane w ujeżdżeniu, a ćwiczone w skokach) i tzw. "po prostu siedź". Tak naprawdę skoczek często lepiej wie jak rozstawić drągi i przeszkody, żeby poradzić sobie z problemami "ujeżdżeniowymi" niż jak je rozwiązać na płasko. Lepiej, wielu skoczków zagranicznych rzadko skacze w domu, bo praktycznie co tydzień są na zawodach i obskakują konie na zawodach...

Wielu koniom skokowym przydałoby się więcej ujeżdżenia niż widzimy - chociażby dla ich zdrowia, kręgosłupa, lepszej równowagi, ROZLUŹNIENIA (o którym wielu skoczków zapomina), ale np. w Szwajcarii tym koniom, które widziałam, krzywda się nie dzieje, a jeździec może ujeżdżeniowcem nie jest, ale tzw. "przyjemnym podróżnikiem". Gorzej wyglądało to w Irlandii, gdzie wtedy było 8x więcej koni niż ludzi na wyspie i obrazki par jeździec-koń czasem przerażały...

Najważniejsze u jeźdźca skokowego, to:
- mieć dobrą równowagę,
- nie klepać się po siodle (czyli opanowany dosiad we wszystkich klasycznych wariantach)
- lekka ręka - czyli stabilny, lekki kontakt, podążający za głową konia
- umiejętność oceny odległości, swoich i konia możliwości

Reszta przychodzi właściwie sama lub w ramach rozwiązywania szczegółowych problemów. No cóż, gdyby jeździectwo było takie proste jak to opisałam powyżej, to nie byłoby jednak tak rozbudowaną dziedziną. W każdym razie biorąc poprawkę na sporą dozę generalizacji pryncypia prezentują się według mnie jak wyżej.

A teraz pewnie mogę się schować do piwnicy zanim zjedzą mnie inni koniarze ;).

Biedne, maltretowane koniki...

/

Niedawno rozegrały się w Polsce Mistrzostwa Europy w WKKW. Niestety, jedna z polskich par miała dość niefortunny wypadek. O ile jeździec wyszedł z niego cało, o tyle koń doznał wieloodłamowego złamania przedniej nogi w pęcinie:
W wyniku nieszczęśliwego wypadku na krosie Mistrzostw Europy WKKW w Strzegomiu odszedł Bob the Builder, ubiegłoroczny Mistrz Polski WKKW Seniorów. Michał Knap wyszedł z wypadku cało.

Według oficjalnej informacji organizatora na odskoku przeszkody nr 15 koń złamał kość pęcinową prawej przedniej kończyny w sposób wieloodłamowy, który nie dawał możliwości stabilizacji nogi. Natychmiast udzielona została pomoc weterynaryjna, stan konia i zdjęcia rentgenowskie konsultowało trzech niezależnych chirurgów ortopedów. Ze względów humanitarnych konieczna była decyzja o uśpieniu konia.

Jest to ogromna strata dla całego polskiego WKKW. Składamy wyrazy szczerego współczucia i żalu zawodnikowi i jego rodzinie!

/Tekst ze strony Polish eventing team.
 I zaczęła się burza komentarzy. Jak zwykle, wiadomo. Hejterzy, laicy, "wszystkowiedzący" mieli najwięcej do powiedzenia. Przerażające jest według mnie to, że im więcej ktoś ma do powiedzenia w temacie tym mniejszą wiedzą i ogładą osobistą dysponuje. Wprost proporcjonalnie.

Ten tekst kieruję do wszystkich związanych bądź nie związanych z jeździectwem, aby mieli świadomość czym jest owe "maltretowanie" koni.

1. Koń od dawna nie jest zwierzęciem dziko żyjącym w naturze.
Wszelkie porównywanie sytuacji koni użytkowanych przez człowieka do koni dziko pasących się na stepie jest z założenia nie na miejscu. Warto czerpać inspiracje i wiedzę odkrywając jak to było w naturze w taki sposób aby zapewnić naszym czteronożnym podopiecznym jak najlepszy żywot, ale tak samo jak my nie wrócimy teraz do jaskini, tak samo ludzka ekspansja nie pozwala już, poza specjalistycznymi rezerwatami, na 100% naturalne utrzymywanie koni.

2. Koń istnieje, bo jest człowiekowi potrzebny.
Mnóstwo gatunków zwierząt wyginęło i ginie lawinowo każdego dnia. Koń jest zarówno przydatny użytkowo jak i w ramach przyjemności, hobby i rozrywki. Ponadto jest bardzo wdzięcznym i chętnie współpracującym stworzeniem. Jeśli wyeliminujemy jego atuty "użytkowe", ponieważ (nie)znawcy tematu uważają, że wszystko co z końmi się robi to maltretowanie, to hodowanie tych zwierząt straci sens i skalę.

3. Uśpienie konia JEST humanitarne. 
Najbardziej podobają mi się komentarze: "skoro człowiek żyje i ma się dobrze po złamaniu, to konia też trzeba poskładać". NIE! Oczywiście, dysponujemy już wysoko zaawansowaną technologią i wiedzą, ale nadal nie jest ona wystarczająca aby koń, nawet po "prostym złamaniu" nie cierpiał DO KOŃCA ŻYCIA!
Koń śpi na stojąco, koń 16h w ciągu dnia "żeruje", ma potrzebę nieustannego ruchu, nie ma wysokorozwiniętej dedukcji przyczynowo-skutkowej. W skrócie oznacza to, że już samo "złożenie" i usztywnienie owej nogi graniczy z cudem tak samo jak wytłumaczenie temu zwierzęciu powodowanemu bardzo silnymi instynktami, że ma teraz złamaną nóżkę i ma się nie ruszać, nie kłaść, nie stawać na tej nodze, nie skakać, nie kopać w boks, nie biegać, nie rzucać się na kolegę z boksu obok, który właśnie radośnie wrócił z padoku i wytłumaczenie mu, że on nie może iść na padok... etc. Najtrudniej mu wytłumaczyć, że skoro boli, to nie rób tego czy tamtego. Tym bardziej, że na pewno zostałyby mu podane bardzo silne leki przeciwbólowe i czułby się jak młody bóg... Bo przecież nie podanie takich leków, żeby był ostrożniejszy, też byłoby niehumanitarne, bo skazywałoby zwierzę na cierpienie... Zaklęte koło.

4. Złamanie u konia może być wyrokiem.
Nie wszystkie złamania nim są, ale większość niestety jest. Szczególnie te z przemieszczeniem i wieloodłamowe, w okolicy stawów i innych ruchomych części (jak w pęcinie).

Stacjonowałam z koniem w stajni, gdzie jeden z koni pensjonatowych miał złamaną łopatkę. Z plotek głównie dowiedziałam się, że koszt operacji i rekonwalescencji zamknął się w kwocie za którą możnaby kupić mieszkanie, koń przez wiele miesięcy o ile nie lat został skazany na stanie w boksie (jak najmniejszym, żeby jak najmniej się ruszał) oraz jak już będzie "dobrze" pozwolono mu na wychodzenie na mikro padok, na którym też nie ma szansy się ruszać, tylko co najwyżej podziwiać słońce. Ponadto, po pierwszej operacji połamał się znowu, jeszcze w klinice, wstając po operacji i o ile się nie mylę, po powrocie do pensjonatu połamał się trzeci raz - w tym samym miejscu i znów trafił do kliniki.

Leczenie złamań u konia, to skazywanie go na cierpienie, a siebie na niespłacalne długi, a nie humanitarność.


5. Czy sport wysokiego ryzyka powinien być zakazany?
Tu stajemy przed najtrudniejszym pytaniem. W sporcie, w każdej dyscyplinie, dochodzi do urazów i każdy jest obarczony ryzykiem. Ba! Nawet niewychodzenie z domu jest obarczone ryzykiem - można skręcić nogę pod prysznicem przecież...
Współczesne jeździectwo coraz bardziej jest wrażliwe na dobrostan zwierząt. Wiadomo, że koń nie podejmuje tego ryzyka dobrowolnie. Niemniej po latach doświadczeń w dyscyplinach jeździeckich mamy coraz więcej rozwiązań, które stawiają na pierwszym miejscu zwierzę, jego bezpieczeństwo i zdrowie.

6. Współczesny sport jest coraz bardziej niebezpieczny?
Bzdura! Tu, jak już w prawie każdym temacie, media i dostęp do informacji spowodował, że mamy takie wrażenie, bo częściej docierają do nas takie informacje. Jednak z tą częstotliwością - nic bardziej mylnego. Wypadków o przykrych konsekwencjach jest coraz mniej.
Historia sportu jeździeckiego na przestrzeni XIX i XX wieku pokazuje nam jak wiele się zmieniło i jak bardzo sporty jeździeckie stały się bezpieczne. W skokach np. wprowadzono bezpieczne kłódki w przeszkodach i ograniczenie wysokości, ponieważ zaczęło dochodzić do absurdu potężności przeszkód i dochodziło do wielu wypadków śmiertelnych zarówno koni jak i jeźdźców. Zawody przestały być wtedy rywalizacją sportową wymagającą kunsztu, techniki, sprawności, zaczęły przekraczać ludzkie i końskie możliwości i psuły hodowlę koni sportowych. Konie hodowano na siłę i "brak wrażliwości na ból i bodźce zewnętrzne". Od jeźdźców podświadomie wymagano nie umiejętności, a braku instynktu samozachowawczego (kamikadze). 
Obecnie, przeszkody są "niskie" i bezpieczniejsze, ale za to wymagające ogromnej wiedzy, doświadczenia i techniki, w zależności od klasy sportowej.
Ponadto, dawno dawno temu dopuszczano do zawodów "wszystkich śmiałków", dziś dzięki systemom klas i licencji zawodnicy (ludzcy i końscy) są selekcjonowani. Ostatnie, co moglibyśmy zarzucić jeźdźcowi na zawodach rangi mistrzostw Europy, to "przypadkowość". Na udział w takich zawodach pracuje się latami wraz z całą ekipą specjalistów (trochę jak w formule1 - za sukcesem jeźdźca i konia stoi również sztab luzaków, weterynarzy, fizjoterapeutów, trenerów, sponsorów itd.).

7. Konie sportowe/użytkowe są maltretowane?
Myślę, że czasem bardziej cierpią konie ludzi "rekreacyjnych", laików niż sportowe. Konie sportowe są w moich oczach dużo bardziej zadbane, a ich opiekunowie dużo bardziej świadomi wielu złożonych zagadnień z nimi związanych. 

Współczesny sport ma za zadanie rozwijać naturalny potencjał zwierzęcia i współpracę z jeźdźcem (oraz umiejętności i sprawność jeźdźca wraz z jego prawidłowym podejściem do zwierzęcia). Nawet w ujeżdżeniu na przestrzeni lat zrezygnowano z figur, które były "bezcelowe", które nie wnosiły nic do rozwoju fizycznego i psychicznego konia.

8. Konie użytkowane przez człowieka są nieszczęśliwe?

Koń chyba nie ma aż takiej możliwości abstrahowania i filozofowania o pojęciach znanych człowiekowi. Koń nie ma świadomości. Niemniej koń "maltretowany", "nieszczęśliwy", źle prowadzony - odmawia współpracy i popada w "narowy". Koń źle traktowany przez jeźdźca nie rozwija swojego potencjału. Jak koń nie chce skakać - nie skoczy. Koń zły na jeźdźca - zrzuci go. Koń "nieszczęśliwy" będzie miał "choroby sieroce" (tkanie, łykanie), które wpłyną też na jego zdrowie fizyczne i nie pozwolą mu na starty w zawodach na wysokim poziomie. Dobry opiekun wie, czy dane zwierzę lubi, to co się z nim robi i ma do tego potencjał, czy nie.


Dzisiejsze jeździectwo to nie jest cyrk, a ... gimnastyka. Dla widzów - możliwość podziwiania zwierzęcia w pełni swoich zdolności i jeźdźca, który osiągnął z nim doskonałe porozumienie.