W poszukiwaniu prawdy o życiu, ludziach i świecie - Tomek Michniewicz, "Świat równoległy"
/ |
_______________________________________________________
Niedawno wpadła mi w ręce książka Tomka Michniewicza, "Świat równoległy". Nie jestem pewna jak to się stało, może uległam któremuś z wywiadów promujących jego książkę.
Jako kulturoznawca - orientalistka, w końcu mogę z czystym sumieniem i lekkim sercem, zdecydowanie polecić dzieło popełnione przez reportera/podróżnika. Książka ta zachwyciła mnie, nie jako dzieło literackie, ale jako do krwi prawdziwy, dotykający podstaw funkcjonowania systemów i społeczeństw, a także zahaczający o filozofię, zbiór dziennikowo-reportażowy zagadnień, które są "czarno-białe" tylko dla ignorantów.
"Świat równoległy" jest napisany bardzo przystępnym językiem. O tyle o ile nie mogę wymagać, aby program moich studiów został włączony do programu kształcenia licealnego (a powinien, bo bardzo otwiera umysł), o tyle każdemu laikowi zagadnień poza europejskich i każdemu stroniącemu od papieru w ilości większej niż kilka kartek, gorąco polecam tę książkę. Te trzysta parę stron chłonie się "w sekundę", choć warto się w paru miejscach zatrzymać, bo autor nie daje nam odpowiedzi na poruszone dylematy. Odpowiedzi te powinniśmy znaleźć sami, ale niezależnie od życiowego i podróżniczego doświadczenia - wszyscy będziemy relatywnie zagubieni. Opowieści zawarte w tej publikacji pozwolą nam nieśmiało zajrzeć za drugą stronę lustra, a przynajmniej sprawią takie wrażenie. W dzisiejszych czasach prawda to wybitnie abstrakcyjne, a może i utopijne pojęcie. Nie dlatego, że autor cokolwiek ukrywa (a może i przemilczał ;) ) ale dlatego, że jest zależna od zbyt wielu czynników, w tym nas samych.
Trudno jest napisać klarowną recenzję tej książki, ponieważ pozostawia zbyt wiele znaków zapytania i zbyt wiele względności do rozważenia. Działa też jak emocjonalna bomba atomowa, wywołuje wybuchy, wiele po sobie zostawia w sercach i umysłach i już nie da się tak samo patrzeć na świat (żyć) po wchłonięciu jej treści. Wiadomo, konformizm i oportunizm zawsze weźmie górę, jednak to co przeczytasz nie da Ci spokoju, co początkowo bywa niepokojące i frustrujące, a na dłuższą metę jest bardzo budujące. Niewiele było w tej książce rzeczy, które były dla mnie nowe, ale na nowo obudziła ona moją duszę i świadomość, którą na co dzień siłą rzeczy się tłamsi, aby łatwiej żyć. Nieświadomość też jest sposobem na życie, tylko czy słusznym (a na pewno nieświadomym) ?
Inni podróżnicy, jak np. Cejrowski, zdążyli się w moich oczach srogo skompromitować, jak np. w programie o buddyzmie i wszelkich jego wzmiankach o Azji, podsycających chorą, orientalistyczno-mityzującą fascynację wschodem, mocno mijającą się z sednem niektórych zjawisk, zbyt subiektywno-katolicką jak na tak znaną i szanowaną osobę, która robiąc to co robi, powinna zdawać sobie sprawę z impactu jaki wywiera na odbiorcach i przedłożyć misję i etykę ponad subiektywny "show" którym traci zaufanie osób, które jednak mogą coś na dany temat wiedzieć. Show dla mas. Podróżniczy McDonald.
Martyna Wojciechowska za to przedstawia niszowe zjawiska, które są bardzo ciekawe, niestety zbyt często słyszę u ludzi "bo ja widziałem/-am u Martyny ... i to było takie straszne i jak te dzikusy i brudasy tak mogą...". Skoro porównuję gastronomicznie poziom "reportażowych usług" - coś między Aioli, a hipsterską knajpką typu no name.
Tomek w swojej książce stara się maksymalnie odciąć od subiektywizmu (mimo że nie jest to bezwzględnie możliwe), patrzy na wiele zjawisk zarówno w mikro jak i makro skali, a tym co mierzi go najbardziej to nie to, "co te niebiałe małpy wyczyniają lub myślą", tylko to, że jego wrażliwość emocjonalna jednocześnie nie pozwala mu na bycie niezaangażowanym reporterem i obsesyjnie wręcz napędza do poszukiwania podstawowych prawd, z którymi od wieków mierzą się filozofowie... i zwykli ludzie. Ta niespokojna dusza wywołuje niebywałą kreatywność i chęć działania, przyspiesza bicie serca i napędza życie, ale może być też autodestrukcyjna. Jednakże autor zdaje się być dość głęboko świadomą istotą i nie ma w tym wszystkim co robi, pisze, żadnego zgrzytu ani potencjalnie alarmujących kwestii.
Esencją tej książki może być następujący cytat (najbardziej mnie poruszył; choć cytat z Bułhakowa na początku książki również oddaje jej wydźwięk):
"W którym momencie Europa przestała poszukiwać? Gdzie zgubiliśmy ten pierwiastek najbardziej potrzebny człowiekowi, by być istotą ludzką? Zapomnieliśmy o nim w biegu po grafen i kartę kredytową. Ci, którzy mieli nam o nim przypominać, sami się pogubili. Ważniejsze okazały się maybachy, mercedesy, ozdobne ornaty i watykańskie pałace. Każde wybory to festiwal nienawiści do drugiego człowieka, inności, różnic. Jak wielu innych, wyłączam telewizor. Weszliśmy chyba w epokę rozczarowania.
Świat stoi na głowie. W Ameryce telewizyjni kaznodzieje zbijają fortunę na sprzedaży magicznej wody leczniczej. W Birmie buddyjscy terroryści podkładają bomby. Na Bliskim Wschodzie nie da się odróżnić religii od polityki. Czy jest gdzieś miejsce, gdzie dusza jest nadal duszą? "
Jak zdefiniujesz: strach, siłę, honor, system, dom, rezerwat, ryzyko, świętość, poszukiwania, po przeczytaniu o Pakistanie, polskich siłach specjalnych, najostrzejszym więzieniu w USA, gettach XXI w., atrakcjach turystycznych, proximity flyers, czy szalonym młodzieńczym podróżowaniu będącym de facto ucieczką od życiowego przytłoczenia?
Brzmi błacho? Brzmi gwiazdorsko w poszukiwaniu sensacji? Tak nie jest, a głębia treści jaką autor ma do przekazania i koloryt opisywanych zjawisk sprawia, że "Świat równoległy", to Twoja lektura obowiązkowa, dla każdego.
Czytałeś? Podziel się swoimi wrażeniami!